Kurdyjscy rebelianci zaprzeczyli w sobotę doniesieniom armii tureckiej, jakoby w nalotach bombowych w północnym Iraku zginęło ponad 150 separatystów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
"Nie zginęło 150 bojowników PKK. To zupełnie niewłaściwa liczba" - powiedział agencji Reutera rzecznik prasowy partii Ahmed Danees.
Dodał, że w nalotach zginęło sześciu kurdyjskich rebeliantów z PEJAK, odłamu PKK, który za cel ataków obrała jedynie Iran.
Prokurdyjska agencja prasowa FIRAT potwierdziła tę informację, umieszczając na swej stronie internetowej zdjęcia sześciu osób na tle flagi - ofiar nalotu.
Armia turecka podała w piątek, że w nalotach w górzystym regionie Quandilu w północnym Iraku zginęło 150 separatystów z PKK. Celem tureckich samolotów było 29 schronów.
W ataku uczestniczyło prawdopodobnie 30 odrzutowców tureckich sił powietrznych, które rozpoczęły operację przed północą czasu lokalnego i kontynuowały ją przez kilka godzin.
Lotnictwo tureckie wielokrotnie już prowadziło naloty na domniemane pozycje i kryjówki PKK w północnym Iraku.
W lutym poza atakami z powietrza armia turecka przeprowadziła także szeroko zakrojoną naziemną ofensywę przeciwko kurdyjskim bojownikom mającym bazy w północnym Iraku.
PKK jest najradykalniejszym dużym kurdyjskim ugrupowaniem niepodległościowym, działającym w konspiracji przede wszystkim w Turcji, gdzie mieszka najwięcej Kurdów, a także w Iraku. Turcja oskarża PKK o spowodowanie śmierci 40 tys. osób. Stany Zjednoczone i Unia Europejska uważają ją za organizację terrorystyczną. (PAP)
jo/ kar/
2916 2927