Tymczasowy premier Iraku Ibrahim Dżafari potwierdził w środę, że chce pozostać kandydatem bloku szyickiego na szefa stałego rządu, oświadczając, iż "wyklucza" swoją rezygnację.
Wypowiedź Dżafariego oznacza, że trwający od przeszło dwóch miesięcy impas w sprawie obsady stanowiska premiera i utworzenia rządu jedności narodowej może się przedłużyć.
Dominujący w parlamencie blok szyickich partii religijnych wyznaczył Dżafariego w lutym swoim kandydatem na premiera, ale wyborowi temu sprzeciwiły się partie sunnickie, kurdyjskie i świeckie. Powstał pat, bo choć szyici mają w parlamencie 130 z 275 mandatów, to bez poparcia innych ugrupowań nie zdołają utworzyć rządu.
Za wycofaniem się Dżafariego - krytykowanego za niechęć do kompromisów i dawanie posłuchu szyickim radykałom - jest także część ugrupowań szyickich. Premier argumentuje jednak, że został kandydatem w wyniku demokratycznego głosowania na posiedzeniu bloku partii szyickich, wobec nominacja jak najbardziej mu się należy.
"To jest kwestia zasad i sądzę, że pójście na ustępstwa jest wykluczone, przynajmniej jeśli chodzi o mnie" - oświadczył na konferencji prasowej transmitowanej przez telewizję.
Dżafari dodał, że nadal cieszy się poparciem bloku szyickiego, a ponieważ został zgłoszony demokratycznie, teraz parlament powinien postanowić, czy zatwierdzić jego kandydaturę.
Dżafari wygrał rywalizację w obozie szyickim zaledwie jednym głosem, dzięki poparciu ze strony zwolenników radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra.
Uzależnienie się Dżafariego od człowieka, który w 2004 roku wywołał dwie zbrojne rebelie przeciwko wojskom USA, zaniepokoiło Amerykanów. W ostatnich tygodniach nakłaniali oni polityków szyickich, by zastąpili Dżafariego kimś innym.
Jako kontrkandydatów wymienia się tymczasowego wiceprezydenta Adila Mahdiego (właśnie on przegrał jednym głosem rywalizację z Dżafarim), wiceprzewodniczącego parlamentu Husajna Szahristaniego oraz dwóch działaczy z partii Dżafariego, Alego al-Adiba i Dżawada al-Malikiego.
Żaden z nich nie ma jednak tak mocnego poparcia w bloku szyickim, by mógł łatwo uzyskać aprobatę.
Amerykanie naciskają na szybkie przełamanie impasu i utworzenie rządu jedności, w którym widzą klucz do zapobieżenia wojnie domowej i wygaszenia sunnickiej rebelii.
Biuro prasowe parlamentu irackiego ogłosiło, że zbierze się on w czwartek po południu. Początkowo miał się zebrać w poniedziałek, ale jego przewodniczący senior, 82-letni Adnan Paczaczi, odroczył posiedzenie o kilka dni, aby dać szyitom więcej czasu na rozstrzygnięcie sporu o nominację Dżafariego.
Chociaż Dżafari powiedział w środę, że nie ustąpi, dyplomaci amerykańscy i brytyjscy w Bagdadzie nalegali, by nie odkładać posiedzenia. Argumentowali, że można by przynajmniej wybrać przewodniczącego parlamentu i jego dwóch zastępców i w ten sposób - przeszło cztery miesiące po wyborach - zapoczątkować wyłanianie pierwszych po upadku Saddama Husajna stałych władz państwa. (PAP)
xp/ ap/
3963 4097