Wewnętrzny raport ambasady i dowództwa wojsk USA w Iraku ocenia ogólną sytuację w sześciu z 18 prowincji irackich jako "poważną", a w jednej jako "krytyczną", pośrednio zaprzeczając optymistycznym deklaracjom na ten temat składanym przez czołowych przedstawicieli administracji George'a W. Busha.
Omówienie 10-stronicowego raportu, sporządzone przez dziennikarzy "New York Timesa", zamieściła poniedziałkowa "International Herald Tribune".
Biały Dom i Pentagon oceniają sytuację w Iraku głównie pod kątem liczby ataków rebelianckich i podkreślają, że znaczna część kraju jest dziś od nich wolna. Rzecznik wojsk USA w Bagdadzie gen. Rick Lynch powiedział niedawno, że w 12 z 18 prowincji dochodzi średnio do "mniej niż dwóch ataków dziennie".
Jednak z dokumentu wynika, że trzy lata po upadku Saddama Husajna zmienił się charakter konfliktu irackiego. Nawet w prowincjach uznawanych przez oficjeli amerykańskich za spokojne mnożą się ostrzeżenia przed waśniami etnicznymi i wyznaniowymi. W innych incydenty na tym tle swoim natężeniem często przewyższają ataki rebeliantów.
Rosną też obawy przed rosnącą siłą wspieranych przez Iran szyickich partii religijnych, którym Amerykanie pomogli dojść do władzy, i rywalizujących z sobą organizacji paramilitarnych na szyickim południu Iraku.
"Krytyczna" jest sytuacja w Anbarze na zachód od Bagdadu, mateczniku sunnickiej rebelii antyrządowej, a "poważna" w Bagdadzie, czterech prowincjach sunnickich na północ od stolicy oraz w Basrze na szyickim południu.
Dwumilionowa Basra, gdzie stacjonują wojska brytyjskie, długo uchodziła za miejsce względnie spokojne. Jednak ostatnio, jak piszą dziennikarze "NYT", za sprawą radykałów szyickich "przeobraża się w teokratyczne minipaństewko".
"Oficjele rządowi i funkcjonariusze bezpieczeństwa słuchają tam szyickich przywódców religijnych, wcielając w życie prohibicję i zmuszając kobiety do chodzenia z zakrytą głową" - dodaje dziennik.
Samochody policyjne i posterunki kontrolne w Basrze są często udekorowane plakatami lub naklejkami antyamerykańskiego duchownego Muktady as-Sadra lub Abdela Aziza al-Hakima, duchownego, którego partia utrzymuje ścisłe więzy z Iranem. Sadrowi i Hakimowi podlegają potężne milicje, które współzawodniczą z sobą o wpływy wśród mieszkańców i w siłach bezpieczeństwa.
Autorzy raportu wyrażają też niepokój z powodu napięć między irackimi Arabami i Kurdami na północy kraju. Rywalizują oni o władzę w Mosulu, gdzie natężenie przemocy jest wysokie, i w Kirkuku, którego pola naftowe odgrywają ważną rolę w gospodarce irackiej.
Informacje zawarte w dokumencie wskazują, że chociaż w ostatnich miesiącach zmniejszyły się straty amerykańskie, to w znacznej części kraju utrwaliły się podziały etniczne i religijne.
W połączeniu z najnowszymi doniesieniami o masowej migracji ludności z mieszanych terenów szyicko-sunnickich, informacje te pokazują, że w Iraku następuje de facto podział kraju na regiony etniczne i wyznaniowe - piszą dziennikarze "NYT".
W Diwanii i Wasicie, dwóch prowincjach szyickich, gdzie stacjonuje dowodzona przez Polskę wielonarodowa dywizja Centrum- Południe, sytuacja ogólnie biorąc jest zdaniem autorów raportu "umiarkowana". Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to w Diwanii siły irackie "zapewniają rządy prawa", a w Wasicie "sytuacja jest pod kontrolą, ale łatwo może stać się niestabilna". (PAP)
xp/ mc/ pr.