Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Wojska USA i Iraku zmieniają taktykę w bitwie o Bagdad

0
Podziel się:

"Powiedzcie porucznikowi Jacobsonowi,
aby czekał tam na nas z torbą pieniędzy" - krzyczy przez
radiotelefon podpułkownik Joe Gandara, gdy jego terenowy Humvee
zmierza w kierunku Dory, bagdadzkiej dzielnicy, której nazwa stała
się synonimem przemocy.

"Powiedzcie porucznikowi Jacobsonowi, aby czekał tam na nas z torbą pieniędzy" - krzyczy przez radiotelefon podpułkownik Joe Gandara, gdy jego terenowy Humvee zmierza w kierunku Dory, bagdadzkiej dzielnicy, której nazwa stała się synonimem przemocy.

Gandara, barczysty 42-latek, jechał, by zapłacić grupie dzieci, które zgłosiły się na ochotnika do usunięcia części śmieci zalegających Dorę od czasu, gdy przestali tam zaglądać śmieciarze, wystraszeni napadami - pisze korespondent agencji Reutera, Ross Colvin.

Dorę zamieszkują w większości sunnici. Od kilku miesięcy dochodzi tam do starć między fanatykami sunnickimi i szyickimi. W całym Bagdadzie przemoc na tle wyznaniowym pochłania każdego dnia kilkadziesiąt ofiar.

W Dorze było tak do 7 sierpnia, gdy tysiące żołnierzy amerykańskich i irackich zamknęły kordonem część dzielnicy i zaczęły przeszukiwać ją dom po domu, ulica po ulicy, kwartał po kwartale, w poszukiwaniu broni i bojówkarzy.

Akcja ta jest częścią wielkiej operacji, która ma pomóc rządowi premiera Nuriego al-Malikiego w odzyskaniu kontroli nad stolicą, nękaną atakami fanatyków religijnych i rebeliantów.

W niedzielę operację rozszerzono na dwie inne, równie niespokojne dzielnice w zachodniej części Bagdadu, Szulę i Amriję, jedną szyicką, drugą sunnicką.

Bagdad pacyfikowano już od połowy czerwca, ale początkowa operacja, pod kryptonimem "Razem do Przodu", w której główną rolę pełniła iracka policja i wojsko, okazała się nieskuteczna. Natężenie przemocy nawet wzrosło. Dlatego Amerykanie ściągnęli do miasta swe dodatkowe oddziały i razem z władzami irackimi zmienili taktykę.

Zamiast skupić się tylko na atakowaniu bojówek religijnych i rebeliantów, siły amerykańskie i irackie zastosowały klasyczną taktykę "plamy atramentu" lub "plamy oleju". Polega ona na tym, że wojsko opanowuje jakiś teren i od razu stara się poprawić warunki życia ludności; dopiero potem zajmuje kolejny obszar.

Wojsko mówi, że od dnia, kiedy żołnierze USA i policjanci iraccy przeczesali Dorę, wskaźnik zabójstw spadło z 20 dziennie do zera. Jednak cała sztuka polega na tym, by ten stan rzeczy utrzymać. Tutaj wiele zależy od Gandary, oficera z 20-letnim doświadczeniem służby w wojsku.

"To ja zajmuję się tu podstawowymi służbami komunalnymi" - powiedział ten dowódca batalionu, odpowiadający za prawie cały Bagdad na zachód od Tygrysu.

"Chodzi o to, że jeśli nie zdołamy poprawić warunków życia Joe Mohammedowi [tj. bagdadzkiemu Kowalskiemu], dochodzi on do wniosku, iż nic się nie zmieniło. To zwiększa poparcie dla partyzantów i milicji [religijnych]" - wyjaśnił Gandara.

Podpułkownik nie sądzi, aby to była klasyczna operacja pozyskiwania "serc i umysłów". Mówi, że jego celem jest "po prostu poprawa warunków życia ludności".

Mówi to, gdy idziemy ulicą w kierunku szerokiej, głębokiej na półtora metra dziury wypełnionej zieloną cuchnącą masą nieczystości.

Naprawa kanalizacji jest jednym z punktów programu Gandary i wynajął on już przedsiębiorcę, który miał się tu zjawić dziś rano. Teraz jest upalne popołudnie, a przedsiębiorcy nie widać.

"Postaram się to załatwić - mówi podpułkownik, gdy mieszkańcy mówią mu, że nikt się nie pojawił. - Jestem rozczarowany, ale przedsiębiorca mówił wczoraj, że niepokoi się o swoje bezpieczeństwo. Jak tu kogoś przekonać, że będzie bezpieczny?".

Gandara próbował wynająć jakąś firmę do usunięcia ton śmieci zalegających ulice Dory, ale wszyscy odmawiali, tłumacząc, że za bardzo się boją, by zjawić się w tej dzielnicy.

Wobec tego podpułkownik osobiście przyprowadził pod eskortą cztery ciężarówki, aby pokazać kierowcom, że nie jest już niebezpiecznie, a potem wynajął 35 głównie młodych chłopców i obiecał im po pięć dolarów dziennie za uprzątanie śmieci.

Teraz przybył, by im zapłacić. Ulice, którymi jechał swoim Humvee, były na ogół bezludne, sklepy pozamykane, wiele stało pustych, niektóre wypalone. Większość pojazdów na ulicach stanowiły wozy wojsk USA lub policji.

"Rano było tu znacznie więcej ludzi, a część sklepów była czynna, ale teraz wszyscy siedzą w domach z powodu popołudniowego upału" - mówi Gandara.

Arabscy sunnici stanowią kręgosłup rebelii walczącej z wojskami USA, ale kilku mieszkańców Dory, z którymi rozmawialiśmy w obecności żołnierzy USA, oświadczyło, że są zadowoleni z ich przybycia, głównie dlatego, że wraz z nimi powróciło bezpieczeństwo.

"Bojówkarze i terroryści znikli. Przedtem strzelanina trwała dzień i noc" - powiedział 36-letni Abu Ahmed.

Stojący obok 35-letni Abd ar-Razak przytaknął, ale zapytał, co będzie, kiedy Amerykanie opuszczą Dorę i jej ulice zacznie patrolować sama policja iracka.

Gandara przyznaje, że nowy plan działania nie zyska powszechnego poparcia Irakijczyków, zmęczonych i nieufnych po trzech latach wojny, ale dodaje: "Czy istnieje jakieś magiczne rozwiązanie? Do licha, nie!". (PAP)

xp/ ap/

2984

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)