(iracko-amerykańska odsiecz schwytała 50 napastników; więcej o wtorkowym ataku w Mukdadii)
22.3.Bagdad (PAP/Reuters,AP) - Rebelianci zaatakowali w środę komendę policji w mieście Madain, 40 km na południe od Bagdadu, i zabili pułkownika policji Ahmeda Dżabara oraz trzech innych funkcjonariuszy. Potem jednak wezwane na odsiecz siły amerykańskie i irackie schwytały około 50 napastników.
Atak, przeprowadzony o świcie, nastąpił dzień po podobnym napadzie na komendę policji, więzienie i sąd w Mukdadii, 90 km na północny wschód od Bagdadu. Rebelianci zastrzelili tam 22 osoby, w tym 19 policjantów, i uwolnili ponad 30 więźniów, tracąc w walce 10 swoich ludzi.
Tak jak w Mukdadii, również w Madainie napastnicy ostrzelali silnie ufortyfikowaną komendę z moździerzy i granatników, a potem próbowali wtargnąć do środka.
Pod koniec dwugodzinnej walki oblegający komendę rebelianci sami znaleźli się w okrążeniu, bo do Madainu przybyły na pomoc policji wojska amerykańskie i pododdział irackich komandosów policyjnych.
Rzecznik policji irackiej, ppłk Falah a-Mohammadawi, powiedział potem w Bagdadzie, że schwytano około 50 napastników, w tym jednego Syryjczyka. Znaleziono przy nim ulotki podpisane przez dowódcę irackiego skrzydła Al-Kaidy, jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego.
Wcześniej agencje informowały, że po ataku policja przeprowadziła obławę w mieście i zatrzymała 70 osób.
Zabity przez rebeliantów pułkownik Dżabar dowodził tak zwaną "jednostką stabilizacyjną", która stacjonowała w komendzie.
Madain, zamieszkany przez arabskich sunnitów i szyitów, leży w północnym wierzchołku "trójkąta śmierci", gdzie działają sunniccy partyzanci i gdzie dochodzi do krwawych porachunków między sunnitami i szyitami.
Policja mówi, że gaje palmowe otaczające Madain ułatwiają rebeliantom przenikanie do miasta i podkładanie tam przydrożnych bomb pułapek.
Do wtorkowego szturmu komendy policji w Mukdadii przyznało się w internecie wojskowe skrzydło ekstremistycznego ugrupowania Rada Mudżahedinów.
Wskutek przerwania łączności telefonicznej na samym początku ataku 100 zamaskowanych napastników miało tam półtorej godziny na zajęcie kompleksu budynków policji, sądu i więzienia. Dopiero wtedy zjawiły się posiłki policyjne z pobliskich miejscowości Wadżihija i Abu Saida.
Rebelianci uciekli, ale wcześniej podpalili komendę i więzienie.
Większość spośród 33 więźniów, którzy uciekli razem z napastnikami, stanowili Irakijczycy zatrzymani w niedzielę przez siły bezpieczeństwa podczas przeczesywania pobliskich wiosek Sansal i Arab.
W zeszłym roku dowódcy sił amerykańskich i irackich ogłosili, że okolice Mukdadii nie są już bastionem rebeliantów. Jednak wtorkowy szturm pokazał, że partyzanci nadal rozporządzają tam znacznymi siłami.
Nowe ataki nastąpiły w czasie, gdy politycy iraccy, naciskani przez Waszyngton, starają się utworzyć rząd jedności narodowej, ale od przeszło miesiąca spierają się o obsadę stanowiska premiera.
Amerykanie widzą w utworzeniu rządu jedności klucz do ustabilizowania sytuacji. Obawiają się, że w przeciwnym razie sunnicka rebelia może przerodzić się w wojnę domową między arabskimi sunnitami i szyicką większością, dominującą w obecnych tymczasowych władzach kraju.(PAP)
xp/ kan/ ro/
1421 2542