Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

J.Kaczyński na kongresie PiS: wierzę, że będziemy rządzić

0
Podziel się:

Głęboko wierzę, że jeszcze będziemy rządzić -
przekonywał w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas
kongresu partii w Warszawie. W swoim wystąpieniu nie odniósł się
do sprawy trzech byłych wiceprezesów partii. Przyznał, że w
wyborach PiS popełnił błędy. Zapowiedział dynamizację partii.

*Głęboko wierzę, że jeszcze będziemy rządzić - przekonywał w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas kongresu partii w Warszawie. W swoim wystąpieniu nie odniósł się do sprawy trzech byłych wiceprezesów partii. Przyznał, że w wyborach PiS popełnił błędy. Zapowiedział dynamizację partii. *

Na zamkniętej części posiedzenia prezes PiS odrzucił wniosek małopolskiego działacza partii o zaproszeniu Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego na obrady. Jak ocenił, taki wniosek jest "pozastatutowy", bo jego przyjęcie oznaczałoby uchylenie ich zawieszenia w prawach członków partii.

"Naszą perspektywą jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich, samorządowych parlamentarnych i w wyborach do Parlamentu Europejskiego" - oświadczył lider PiS zwracając się do delegatów kongresu o udzielenie mu wotum zaufania.

"Musimy dążyć do zwycięstwa w najbliższych wyborach. Oznacza to też wyciągnięcie ręki do tych, którzy zmienią zdanie, oraz do tych, którzy w gruncie rzeczy mają zdanie podobne do naszego, ale boją się obecnie je wyrazić. To jest formuła otwarta, budowa wielkiego ruchu społecznego" - zapowiedział prezes PiS.

J.Kaczyński poinformował, że w przyszłym roku zwołany zostanie kongres poświęcony sprawom programowo-statutowym, o co apelował m.in. jeden z b. wiceprezesów Ludwik Dorn. Jednak - powiedział - wcześniej partia musi odwołać się do "szerokiego frontu ludzi, popierających ideę IV RP".

"IV RP to przedsięwzięcie, które musi być bardzo konkretne (...) i na poziomie idei i konkretnych rozwiązań np. rozwiązania problemów służby zdrowia, oświaty, zabezpieczenia społecznego, polityki zagranicznej kultury, nauki, w gruncie rzeczy każdej dziedziny" - zaznaczył J. Kaczyński.

Jego zdaniem, byłoby wielką przewiną wobec Polski, gdyby PiS zrezygnowało z programu budowy IV Rzeczpospolitej, tylko dlatego, że jego wcielenie w życie okazało się trudne. Jak dodał, jest przekonany, iż bez zmian, nie jest możliwa "realizacja tego wszystkiego, co złożyć się ma na sukces Polski i sukces Polaków". Jak zaznaczył, Polska może uzyskać "sukces ekonomiczny", a także sukces w sferze społecznej i kulturalnej.

Według prezesa PiS, warunkiem zachowania suwerenności Polski jest odrzucenie polityki transakcyjnej, która - w jego ocenie - "zaczyna wracać".

"Polityka transakcyjna miesza porządek publiczny z gospodarczym. Każde większe przedsięwzięcie podejmowane jest pod naciskiem jakiegoś lobby. Szersze cele społeczne nie istnieją. Wszystko sprowadzone jest do pieniądza, który w ostatecznym rachunku płynie do prywatnych kieszeni. Uniemożliwia to realizację wielkich, ambitnych celów społecznych" - uważa J. Kaczyński.

W swoim wystąpieniu odniósł się także do rządzącej obecnie Platformy Obywatelskiej. Jego zdaniem, pod władzą PO w Polsce mamy do czynienia z bezwstydnym powrotem do tego, co działo się w latach 90. Mamy do czynienia z "pokazem cynizmu" - przekonywał.

Powołał się m.in. na informacje mediów, że "Leszek Miller stał się doradcą Donalda Tuska jeśli chodzi o walkę z prezydentem RP". "To wydarzenie w najwyższym stopniu znamienne. To pokazuje wszystko; pokazuje, że nie ma zasad, że jest tylko twarde dążenie do tego, by zagrożony przez nasze działanie establishment poczuł się pewnie, by ci wszyscy, którzy mogli mu zagrozić byli eliminowani" - zaznaczył prezes PiS.

J. Kaczyński mówił także o dwóch lata rządów PiS i decyzji o skróceniu poprzedniej kadencji Sejmu. Według niego, w tym okresie PiS miał "bardzo duży dorobek". Jak zaznaczył, głęboko wierzy, że jego partia jeszcze będziemy rządzić i dlatego Prawo i Sprawiedliwość musi mieć przygotowaną spójną ekipę rządową.

"Jesteśmy mądrzejsi o to wielkie i niezastąpione doświadczenie. Nauczyliśmy się dużo i to jest ogromny kapitał. Przekonaliśmy się o jednym, że potrafimy rządzić" - zaznaczył.

Zdaniem prezesa PiS, jego partia "nie miała wyjścia" i musiała wejść w "piekielnie trudną koalicję" z Samoobronę i LPR. Jednak, jak dodał, PiS nie mogło tolerować żadnego łamania prawa przez koalicjantów. "Nie tolerowaliśmy łamania prawa. Gdybyśmy chcieli przedłużyć tę kadencję (Sejmu), musielibyśmy tę zasadę złamać, ale nie mogliśmy tego uczynić w żadnym wypadku" - oświadczył.

Jak podkreślił, PiS była obiektem agresji i tworzona była atmosfera klęski przy dobrych wynikach gospodarczych.

Odnosząc się do wyniku jaki partia osiągnęła w jesiennych wyborach J. Kaczyński przyznał, że "popełniono błędy". Ale - jak dodał - szanse na utrzymanie władzy przez PiS i tak były nikłe. W ocenie prezesa PiS, wyniku wyborów w sensie ostatecznym rozstrzygnął stosunek sił, "w szczególności w mediach".

"Co się nam udało? Zadać klęskę próbie zniszczenia PiS. (...). Jesteśmy dzisiaj silniejsi, niż byliśmy i z tego musimy czerpać siłę, aby wykonać nasz obowiązek wobec Polski" - dodał J.Kaczyński.

Jak mówił, przemiany w PiS są rzeczą naturalną i oczywistą, ale muszą służyć jej "spójności". Ponieważ - według Kaczyńskiego - mogą powtórzyć się wydarzenia z lat 90-tych, takie jak "rozbijanie prawicy". PiS - zdaniem prezesa partii - musi stać się partią "bardziej dynamiczną", musi utrzymać, wyborców, którzy poparli PiS w wyborach 2007 roku, a także musi szukać większego poparcia u polskiej inteligencji.

"Konieczne jest dotarcie do obywateli wielkich miast, bo tam PiS poniósł klęskę. Nie możemy się na tych obywateli miast obrażać, musimy znaleźć do nich drogę. Chcemy się zwrócić do polskiej inteligencji" - oświadczył.

"Musimy uzyskać trwałe wsparcie tych naszych przyjaciół, tych obywateli, którzy zrozumieli, że droga którą proponujemy jest drogą dla Polski najlepszą, a ośmielę się powiedzieć, że jedyną" - podkreślił J.Kaczyński.

PiS chce ponadto - przekonywał - bronić polskiej demokracji, pluralizmu mediów i wolności słowa, które - jego zdaniem - są zagrożone. "Musimy bronić przed zagrożeniami wewnętrznym, ale także przed zagrożeniami zewnętrznymi. Przed wielką falą ograniczeń wolności, która płynie z zachodu i jest związana z poprawnością polityczna. IV RP musi być Polską wolnych Polaków - wolnych i równych pod każdym względem" - mówił prezes PiS.

"Musimy bronić interesów tych, którzy na nas głosowali we wszystkich dziedzinach. Musimy bronić przede wszystkim ich prawa do godności" - mówił J.Kaczyński. Jak przypomniał, nawiązując do listopadowej wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego dla "Dziennika", wielka część obywateli "została nie tak dawno określona jako +bydło+".

J. Kaczyński poprosił by głosowanie nad wotum zaufania dla niego jako prezesa PiS było tajne. Odrzucił jednocześnie zarzut, że PiS jest partią w pełni demokratyczną.

W pierwszej, tajnej części posiedzenia, głosowany był porządek obrad kongresu. Tylko cztery delegatów było przeciw zaproponowanemu porządkowi, którego głównym punktem jest głosowanie na wotum zaufania dla prezesa partii.

W liście zawieszeni w prawach członków PiS Ludwik Dorn,a Paweł Zalewski, Kazimierz Ujazdowski, którzy nie biorą udziału w kongresie, apelowali by Kongres rozpoczął dyskusję na temat zmian w statucie partii.

Choć początek kongresu i pierwsze przemówienie J.Kaczyńskiego było zamknięte dla mediów, w miejscu gdzie przebywali dziennikarze było jednak je słychać". "Perspektywa zmian odnoszących się do najważniejszych spraw - pozycji organizacji wojewódzkich, regionalnych i powiatowych - ta perspektywa zmian istnieje, to kwestia naszej wewnątrzpartyjnej dyskusji" - zapewnił wówczas J.Kaczyński.

Prezes PiS powiedział, że dwa listy, które wystosowali b. wiceprezesów się różnią, ale "istota w nich zawarta wydaje się tożsama" i ujęta jest w jednym słowie - kryzys. Jak podkreślił, gdy powstawał pierwszy list "żadnego kryzysu w partii nie było".

Według J. Kaczyńskiego, rzeczą "naganną jest działać w ten sposób, by wywoływać w partii, która przegrała wybory". Jak dodał, jest to działania, którego nie da się wpisać w sprawy związane z interesem PiS.

Zdaniem prezes PiS, cztery z postulatów z pierwszego listu b.wiceprezesów zostały przyjęte. Te postulaty - jak wyliczał - to ten dotyczący powołania komisji ds. oceny wyborów i kampanii wyborczej, komisji ds. oceny finansów partyjnych, dyskusja nad listem na komitecie politycznym PiS i dyskusja na komitecie dotycząca kandydata na szefa klubu i wicemarszałka Sejmu.

Jak dodał, pozostałe postulaty nie zostały przyjęte, bo można je było traktować jako ultimatum. Podkreślił, że formułowane też były postulaty "personalne", co do obsady kierownictwa klubu i wicemarszałka Sejmu. Takie zachowanie - według prezesa PiS - wskazywało na to, że trzej b.wiceprezesi doszli do wniosku, że "jest okazja by przejąć władzę w partii", a szefa PiS ustawić w pozycji "przesłony".

J. Kaczyński podkreślił, że przejęcie władzy w partii przez grupę w istocie mniejszościową byłoby dla partii bardzo niedobre. "Dlatego się na to nie zgodziłem" - dodał. Jak mówił, doszło do złamania "partyjnej lojalności". Według prezesa, byli wiceprezesi byli proszeni, wręcz "błagani" by nie podejmowali działań szkodzących partii. Jak powiedział, że przed PiS jest dyskusja dotycząca tego, jak powinna być skonstruowana partia w opozycji. (PAP)

ajg/ hgt/ ann/ par/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)