Jan Rulewski, legenda bydgoskiej "Solidarności", nie będzie kandydatem ugrupowań prawicowych na prezydenta Bydgoszczy. Rulewski prowadził rozmowy z wiodącymi w sondażach partiami w sprawie poparcia dla jego kandydatury, ale - jak poinformował w poniedziałek - zakończyły się one fiaskiem.
O wsparcie w wyborach samorządowych ze strony Jana Rulewskiego, cieszącego się dużą popularnością w bydgoskiem, zabiegali od kilku tygodni działacze PO, PiS i planujący samodzielny start, obecny prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz.
W poniedziałek Rulewski poinformował dziennikarzy, że prowadził negocjacje w sprawie poparcia dla jego kandydatury na prezydenta miasta, ale się one nie powiodły. "Zaoferowałem swoją osobę, gwarantującą stabilność władzy, pewne doświadczenia i kompetencję" - powiedział. Jednak, jak dodał, po rozmowach uznał, że "misja stała się nieskuteczna".
Pytany, czy wystartuje w wyborach na prezydenta Bydgoszczy jako kandydat niezależny lub czy będzie kandydował na radnego, nie chciał niczego zadeklarować.
Jan Rulewski, przewodniczący Regionu Bydgoskiego NSZZ "S", stał się znaną postacią, gdy w marcu 1981 roku, wraz z Michałem Bartoszcze i Mariuszem Łabentowiczem, został pobity przez milicję po sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy. W 1990 roku ponownie wybrano go szefem wojewódzkich struktur "S". Trzykrotnie był posłem na Sejm.
W ostatnich wyborach parlamentarnych Rulewski walczył o mandat senatorski jako kandydat niezależny. Uzyskał ponad 22 tys. głosów, ale wyprzedzili go dwaj kandydaci PiS. Od 2000 roku były poseł utrzymuje się z prowadzenia serwisu kserokopiarek. (PAP)
olz/ ura/ gma/