Lekarz i pacjent byli w czwartek kolejnymi świadkami zeznającymi przed Sądem Okręgowym w Kaliszu w procesie o spowodowanie zakażeń żółtaczką typu C 53 pacjentów stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim. Sąd odsłuchał także nagrań magnetofonowych.
Lekarz jest ordynatorem podobnej stacji dializ w Lesznie (Wielkopolskie). W ostrowskiej stacji był dwukrotnie - w lutym i lipcu ubiegłego roku. Jak zeznał, podczas pierwszego pobytu, nie zauważył żadnych nieprawidłowości. "Pacjenci byli zadowoleni, stacja działała bardzo dobrze" - mówił.
W lipcu, kiedy zwalniano z pracy ordynatora i pielęgniarkę, lekarz zauważył, że w stacji panował bałagan w dokumentacji, który mógł się przyczynić do zakażeń. "Wyników badań pacjentów nie wpisywano do systemu komputerowego" - powiedział przed sądem.
Przesłuchiwany pacjent nie wniósł do sprawy niczego nowego, ponieważ - jak stwierdził - niczego nie pamięta. Zeznał, że podczas dializowania przeważnie spał i nie wie, czy wstrzykiwano mu ponownie krew i czy zachowywane były reżimy sanitarne.
Do tej pory przed sądem zeznawało ponad 110 ze 173 świadków oraz oskarżeni - b. pielęgniarka oddziałowa 40-letnia Renata R. i 47- letni b. ordynator Stanisław T. Niektórzy świadkowie zeznali, że pielęgniarka używała wielokrotnie jednorazowych rękawiczek i strzykawek oraz nie dezynfekowała rąk. Inni twierdzili, że oskarżeni zachowywali podczas dializowania wszelkie wymogi sanitarne.
W czwartek sąd odsłuchał także taśmy magnetofonowe dostarczone przez Stanisława T. Według ordynatora, nagrane na nich rozmowy pracowników mają świadczyć o skłóceniu personelu stacji dializ i "złym nastawieniu do niego oraz pielęgniarki". Ordynator dowodził, że w stacji był wręcz spisek personelu przeciwko niemu i pielęgniarce.
Prokuratura oskarża Renatę R. m.in. o wykonywanie zabiegów medycznych bez użycia jednorazowych rękawiczek czy ponowne wpuszczanie po badaniu krwi do krwioobiegu chorych i niewymienianie rurek kapilarnych w jonometrze (urządzenie do badania poziomu elektrolitów)
. Ordynatorowi zarzuca podobne czyny, wynikające z braku właściwego nadzoru. Renata R. i Stanisław T. nie przyznają się do winy.
Jak wykazało śledztwo, na 2 tys. sztuk zużyto w stacji jedynie 600 rurek. Podobnie praktykowano ze strzykawkami - na 10,5 tysiąca sztuk pobrano ich 6,5 tysiąca.
Przed sądami okręgu kaliskiego toczy się obecnie kilkadziesiąt spraw cywilnych o odszkodowania dla zakażonych pacjentów. Żadna z nich nie zakończyła się do tej pory.
Kolejne rozprawy wyznaczono na 8 i 9 sierpnia. (PAP)
zak/ wkr/ jra/