Według prezydenckiego ministra Michała Kamińskiego o wspólnej deklaracji prezydentów Polski i Litwy w sprawie wycofania wojsk rosyjskich z Gruzji wiedziała polska ambasada na Litwie, która - jak podkreślił - podlega MSZ. "Nie wiem, kto nawalił" - powiedział Kamiński w TVN24.
Premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski uważają, że Lech Kaczyński powinien skonsultować z rządem deklarację, którą podpisał wspólnie z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem.
W deklaracji prezydentów Polski i Litwy wezwano społeczność międzynarodową i rządy państw UE, by zażądały "pełnego i bezwarunkowego wycofania wojsk rosyjskich z terytorium gruzińskiego, zgodnie z porozumieniem o zawieszeniu broni z 12 sierpnia". "Negocjacje w sprawie porozumienia UE-Rosja powinny być wznowione tylko wtedy, gdy Rosja wycofa swe wojska z Gruzji na pozycje zajmowane przed 7 sierpnia" - napisano w deklaracji.
Tusk powiedział we wtorek, że z niepokojem odnotowuje "niestandardowe inicjatywy ośrodka prezydenckiego" i - jak mówił - "nie jest mu do śmiechu", kiedy o stanowisku Polski w sprawie relacji UE-Rosja dowiaduje się od ministra spraw zagranicznych Litwy.
"Z tego co mi wiadomo, to polska ambasada na Litwie - czyli organ, który jest związany z rządem, bo podlega MSZ - wiedziała o całej inicjatywie" - powiedział Kamiński we wtorek w TVN24.
Jak dodał, już nie raz słyszał, jak premier i szef MSZ oburzali się czymś, żeby potem przyznać rację prezydentowi. Jego zdaniem w kwestii deklaracji prezydentów będzie podobnie.
"Jeżeli po jakiejś stronie w Polsce występuje niechęć, agresja w sprawach polityki zagranicznej, próba nadinterpretowania konstytucji, to ona niestety występuje po stronie rządu" - ocenił minister. (PAP)
mrr/ ura/