Przywódca kenijskiej opozycji Raila Odinga, który w czwartek przegrał wybory prezydenckie w kraju, zaapelował do obywateli o udział w czwartek w "masowych pokojowych akcjach protestu".
Wiec protestu - jak powiedział na konferencji prasowej Odinga - miałby odbyć się w centralnym parku Uhuru w Nairobi. Lider opozycji spodziewa się udziału miliona ludzi. Pierwotnie taki wiec planowany był na poniedziałek - został jednak zakazany przez władze.
Opozycja kenijska żąda odejścia urzędującego prezydenta Mwai Kibakiego, który - jak ogłoszono w niedzielę - niewielką przewagą głosów pokonał kandydata opozycji.
Zamieszki, jakie objęły po opublikowaniu wyników wyborów Nairobi - przede wszystkim najuboższe dzielnice miasta - oraz miasto Kisumu w zachodniej części kraju, uważane za bastion opozycji, zebrały krwawe żniwo.
Według nieoficjalnych, szczątkowych i trudnych do zweryfikowania danych, zginęło kilkadziesiąt osób, w tym na zachodzie kraju - co najmniej 46 a w slumsach Nairobi Kibera - około 40. Policja w poniedziałek rano w Kiberze użyła gazu łzawiącego i strzelała w powietrze by rozpędzić tam demonstrację młodych ludzi. W Nakuru w centrum kraju poniosło śmierć co najmniej siedmiu demonstrantów.
Telewizja kenijska zasugerowała natomiast w poniedziałek, że liczba śmiertelnych ofiar powyborczych starć może sięgać w sumie aż 124 osób.
Jak pisze agencja Associated Press, policja kenijska otrzymała rozkaz strzelania bez ostrzeżenia do uczestników zamieszek. Rząd zaprzeczył by taki rozkaz został wydany.
W kilku miastach Kenii - w tym w opozycyjnym Kisumu - wprowadzono godzinę policyjną, nakazując mieszkańcom pozostanie w domach.
Rząd jeszcze w niedzielę zakazał mediom relacjonowania ulicznych wystąpień na żywo, motywując taką decyzję względami bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Kenijska opozycja nie uznała reelekcji Kibakiego, zaprzysiężonego natychmiast po ogłoszeniu wyników i zaapelowała do obywateli o "odrzucenie" oficjalnych wyników elekcji. Już w niedzielę Odinga wezwał Kibakiego do ustąpienia i prosił o ponowne przeliczenie głosów; powiedział też, że komisja wyborcza "prawdopodobnie nie potrafi ustosunkować się do wielopoziomowych fałszerstw zarządzonych przez tę administrację".
Zwolennicy Kibakiego oskarżyli z kolei Pomarańczowy Ruch Demokratyczny Odingi o podżeganie do przemocy. (PAP)