Zdaniem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, nie ma możliwości odtajnienia stenogramów z piątkowej utajnionej informacji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego na temat podsłuchów i prowokacji.
"Takiej możliwości nie ma. Sejm podjął decyzję, a nie marszałek, o tym, że przebieg debaty został utajniony. Jak się coś utajnia, to nie po to, by następnego dnia odtajniać, tylko dlatego, że ci, którzy przegrali głosowanie, zmieniają swoje oczekiwania" - mówił dziennikarzom Komorowski po wyjściu z sali obrad Sejmu.
Odtajnienia stenogramów z informacji ministra sprawiedliwości domaga się klub PiS.
Zdaniem Komorowskiego, ważne były wystąpienia posłów, w których "potwierdzone zostało wobec Izby t,o co jest elementem ustaleń komisji ds. służb specjalnych, co stało się powodem dzisiejszej debaty".
"Jeśli poważni posłowie, na tajnym posiedzeniu potwierdzają informacje dotyczące podsłuchów i swoje własne opinie będące efektem spotkań z szefami służb specjalnych, to jest informacja istotna" - uważa marszałek.
W poniedziałek szef sejmowej speckomisji Janusz Zemke (LiD) powiedział w Radiu TOK FM, że z informacji dla komisji z trwającego wciąż audytu w ABW wynika, że "stwierdzono na razie 94 przypadki" podsłuchów zakładanych niezgodnie z procedurami. W piątek Zemke mówił dziennikarzom, że chodzi o kilkadziesiąt takich przypadków.
W ocenie Komorowskiego, opozycja wyraźnie bała się debaty i robiła wszystko, aby do niej nie doszło, albo aby była wyjątkowo płytka.
Jak mówił, z pewnym zdziwieniem odnotował to, że PiS "posuwało się do straszenia, sugerowania odpowiedzialności prawnej i karnej ministra sprawiedliwości w przypadku złożenia wyjaśnień szczegółowych, a nawet marszałka Sejmu".
"A dzisiaj PiS ogłasza z tryumfem, że niczego nie można się dowiedzieć, bo są nałożone klauzule tajemnicy" - dodał Komorowski.
Odnosząc się do zarzutów, iż utajnienie posiedzenia było złamaniem prawa (poseł PiS Antoni Macierewicz zapowiada nawet złożenie do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na "zawyżeniu" klauzuli tajności), Komorowski odpowiedział, że nie ma zwyczaju "komentowania kompletnych bzdur".
Wyjaśnił, że obrady musiały być utajnione, gdyż "przedmiot obrad był tajny (...) a posłowie mieli prawo zadawać na posiedzeniu pytania o kwestie objęte tajemnicą".
Pytany czego ciekawego dowiedział się z informacji ministra Ćwiąkalskiego, Komorowski powiedział, że nie jest to tylko kwestia ciekawości, ale "wyrabiania sobie opinii czy w Polsce mamy do czynienia z zagrożeniem mechanizmów demokratycznego zarządzania służbami specjalnymi, czy mamy do czynienia z łamaniem prawa".
"Zostały potwierdzone informacje o skierowaniu w dwóch przypadkach spraw do prokuratury. Uważam, że ten problem jest autentyczny, a nie wymyślony" - mówił Komorowski. "Choć lekceważony przez niektóre kluby opozycyjne, to jest to problem rzeczywisty. Prokuratura podjęła śledztwa w sprawach nieprawidłowości związanych z podsłuchami" - dodał marszałek.
Komorowski zaznaczył też, że ci posłowie, którzy nie wyszli przed końcem debaty z sali obrad (salę opuścili posłowie PiS), mogli o cały szereg spraw zapytać pana ministra i uzyskać informacje".
"Na te pytania, które padły, ale one padły głównie ze strony klubu PO, pan minister udzielił odpowiedzi w drugiej części swojego wystąpienia, czyli na zakończenie" - mówił marszałek. "Ci którzy woleli wyjść, rozumiem że nie byli zainteresowani uzyskaniem odpowiedzi, bo pytań nawet nie zadali" - dodał marszałek.
Jak powiedział, miał większe nadzieje związane z debatą. "Myślałem, że będzie bardziej szczegółowa i będzie przebiegała w normalnej atmosferze" - podkreślił.
Komorowski zaznaczył, że po raz pierwszy w tej kadencji "zdarzyła się taka typowa obstrukcja, uprawiana przez jeden z klubów opozycji, łącznie z biciem w pulpity i awanturowaniem się". Jak mówił, skutecznie uniemożliwiało to zrozumienie chociażby treści wystąpień poszczególnych posłów. (PAP)