Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Komorowski o liczbie mandatów Polski w PE: wszystko w swoim czasie

0
Podziel się:

W Polsce nie ma możliwości zbudowania
prawa przy założeniu, że wejdzie w życie Traktat Lizboński; w
kwestii ewentualnie większej liczby polskich mandatów w PE
wyciągniemy wnioski, gdy traktat wejdzie w życie - powiedział w
czwartek marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

W Polsce nie ma możliwości zbudowania prawa przy założeniu, że wejdzie w życie Traktat Lizboński; w kwestii ewentualnie większej liczby polskich mandatów w PE wyciągniemy wnioski, gdy traktat wejdzie w życie - powiedział w czwartek marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Marszałek odniósł się w ten sposób do informacji, którą podał portal tvp.info, że ciągle nie ma przepisów regulujących sytuację po wejściu w życie Traktatu z Lizbony. Zyskamy wtedy jednego europosła (w sumie będzie ich wtedy 51), nadal jednak nie wiadomo jak zostanie wyłoniony. Obecna ordynacja nie przewiduje możliwości przekazania mandatu kolejnemu kandydatowi z list wyborczych. Jeśli nie będzie zmian w prawie, to niewykluczone są dodatkowe wybory.

"Prawem jest to, co zostało przyjęte. Póki co, m.in. z powodu opieszałości prezydenta z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego - po zgodzie parlamentu na jego ratyfikowanie - traktat nie wszedł w życie. Polska doktryna prawna jest tak zbudowana, że nie można tworzyć systemu prawnego, uchwalać prawa, antycypując przyszłe wydarzenia" - powiedział marszałek Sejmu na konferencji prasowej w Kielcach.

W jego opinii, przypisywanie parlamentowi błędu w tej sprawie "jest chyba jakimś pomysłem na robienie sensacji w tym, w czym jej nie ma".

Komorowski zaznaczył, że w Traktacie Lizbońskim jest zapisana ogólna liczba mandatów w całym PE, która się zwiększy, natomiast nie jest powiedziane ile, jaki kraj z tego zwiększenia będzie miał. "Więc dziś nie dałoby się zrobić żadnego przepisu prawa, nawet gdyby pozwalała doktryna prawna państwa" - stwierdził.

Informacjami w sprawie dodatkowego euromandatu dla Polski nie jest zaskoczony szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz. "To, że ten problem zaistnieje wszyscy w administracji rządowej wiedzieli - mieliśmy już kilka spotkań w tej sprawie" - powiedział minister w czwartek PAP.

Również on podkreślił, że Polska znalazła się w tej sytuacji w wyniku obowiązującej u nas "filozofii prawnej", która zakłada prace legislacyjne wyłącznie na podstawie obowiązujących międzynarodowych aktów prawnych.

Jego zdaniem trzeba znaleźć najprostsze rozwiązanie, bo prawnych możliwości jest kilka. "Nie dramatyzowałbym tego problemu, bo takie rozwiązanie na pewno znajdziemy" - uspokaja. Minister zwrócił uwagę, że problem dotyczy nie tylko Polski, ale również kilku innych krajów członkowskich UE.

"Nie ma dramatu, problem zostanie rozwiązany albo przez nowelizację ordynacji wyborczej do PE, albo jakiś inny akt prawny" - powiedział. Podkreślił, że na pewno będzie to wymagało dyskusji między Sejmem i Senatem a Parlamentem Europejskim.

Według Dowgielewicza jedna z możliwości polega na tym, że odbędą się wybory uzupełniające. Druga na tym, że 51. europosła wybierze spośród posłów i senatorów Zgromadzenie Narodowe, ale na to musiałby wyrazić zgodę PE.

Może się także - jego zdaniem - okazać, że możliwa jest także trzecia droga wyboru brakującego europarlamentarzysty: do PE wejdzie kandydat, który po czerwcowych wyborach znalazł się tuż pod poprzeczką - otrzymał najwięcej głosów, ale nie wszedł do unijnego zgromadzenia.

"Na to pytanie (w jaki sposób zostanie rozwiązany problem brakującego europosła-PAP) dzisiaj nie odpowiem, bo jest to pytanie przede wszystkim do PKW i Kancelarii Sejmu" - posumował Dowgielewicz.

Pytany o sprawę Kierownik Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki podkreślił, że jeżeli zostanie podpisany Traktat Lizboński i na mocy tego traktatu Polska uzyska dodatkowo jeden mandat i 51 posłów do PE będzie reprezentowało nasz kraj, nie będzie potrzeby przeprowadzania dodatkowych wyborów.

Czaplicki w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że wybory do europarlamentu są proporcjonalne, więc - jak argumentował - "obsadzenie jednego mandatu w proporcjonalnym systemie podziału mandatów jest nie do przeprowadzenia".

Jak przypomniał, zgodnie z ordynacją PKW dokonuje w pierwszej fazie po głosowaniu, ogólnego podziału mandatów pomiędzy komitety wyborcze na podstawie liczby głosów oddanych na poszczególne listy tego komitetu, z uwzględnieniem 5 proc. progu.

Następnie Komisja ustala podział 50 mandatów pomiędzy uprawnione komitety, a później przystępuje do podziału mandatów przypadających poszczególnym kandydatom tych komitetów.

Według Czaplickiego, PKW na mocy nowej ustawy, na podstawie wyniku wyborów z 7 czerwca, mogłaby ustalić jakiemu komitetowi wyborczemu, w jakim okręgu i któremu kandydatowi dodatkowy mandat przypada. (PAP)

mch/ bba/ ajg/ par/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)