Wyrok śmierci na byłego dyktatora Iraku nie wpłynie znacząco na sytuację w Iraku, może natomiast przysłużyć się propagandowo amerykańskim Republikanom - ocenia strateg, były wiceminister obrony prof. Stanisław Koziej.
"Skazanie Saddama na śmierć nie będzie miało istotnego znaczenia dla rozwoju sytuacji w Iraku, przemoc jest już tak zaawansowana, że trudno sobie wyobrazić, by mogła jeszcze wzrosnąć" - powiedział PAP Koziej. "Trzeba wziąć pod uwagę strukturę ludnościową Iraku - cztery piąte to szyici i Kurdowie, których reżim Saddama prześladował, oni odbiorą wyrok jako sprawiedliwe zadośćuczynienie" - dodał.
Zdaniem Kozieja, także sunnici "nie mają żadnych racjonalnych powodów, by umieszczać Saddama na sztandarach". "Jedni chcą z Kurdami i szyitami budować wspólny Irak, inni, którzy sprzeciwiają się nowej władzy i są ostoją ruchu oporu nie bazują na próbie odbudowy saddamowskiego reżimu" - wyjaśnił.
Generał uważa za możliwe krótkotrwałe wydarzenia - zamachy czy protesty - ale raczej wywołane przez te grupy, które wykorzystują każdy pretekst do zamanifestowania swojej postawy. Jednak, sądzi Koziej, znaczenie wyroku pozostanie ograniczone, zwłaszcza, że Saddama czekają go kolejne wyroki w winnych procesach.
"Natomiast z punktu widzenia Amerykanów, Bush może wykorzystać wyrok propagandowo przed wyborami, argumentując, że Saddam okazał się dla Irakijczyków zbrodniarzem i że Amerykanie przyczynili się do wymierzenia mu sprawiedliwości" - uważa Koziej.
W niedzielę sąd nadzwyczajny w Bagdadzie uznał byłego prezydenta Saddama Husajna za winnego zbrodni przeciw ludzkości w związku z masakrą 148 szyitów w miejscowości Dudżail, której dokonano w odwecie za zamach na Husajna w 1982 roku. Bagdadzki trybunał skazał Saddama na śmierć przez powieszenie. Proces o masakrę w Dudżailu to pierwsza z wielu wytoczonych Saddamowi spraw. W innym procesie były dyktator odpowiada za wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy Kurdów. (PAP)
brw/ mag/