1.3.Warszawa (PAP) - Przewodniczący komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego Janusz Lewandowski (PO) "leczeniem objawowym nie naszej choroby" nazwał utworzenie nowego, specjalnego funduszu, który ma łagodzić skutki globalizacji.
Komisja Europejska zaproponowała w środę utworzenie Europejskiego funduszu dostosowania do zmian globalizacyjnych, za pomocą którego chce pomagać osobom zwalnianym z pracy w wyniku tych zmian. KE zamierza przeznaczyć na ten cel pół miliarda euro rocznie i szacuje, że obejmie ona co roku do 35-50 tys. pracowników. O udzieleniu takiej pomocy mają decydować Parlament Europejski i ministrowie krajów UE na podstawie wniosków składanych przez poszczególne kraje członkowskie do Komisji Europejskiej.
"Ja patrzę na to narzędzie dość sceptycznie" - powiedział w środę PAP Lewandowski. "Nie widzę w tym żadnego bardzo realnego narzędzia, które może zastąpić reformę systemów ubezpieczeniowych w UE - to jest zamiast realnych reform w Unii, które poprawiłyby konkurencyjność i atrakcyjność inwestycyjną tego obszaru" - tłumaczył.
"Ten fundusz jest raczej pokłosiem wszystkich lęków i strachów, które ujawniła kampania referendalna we Francji i Holandii" - dodał eurodeputowany. Jego zdaniem, realna skala tzw. delokalizacji, czyli przenoszenia przedsiębiorstw tam, gdzie można taniej produkować, jest niewielka w stosunku do obaw, jakie budzi. "Dla mnie jest taki terapeutyczny wynalazek dla bogatszych, a jednocześnie mniej konkurencyjnych cenowo krajów UE" - dodał Lewandowski.
Według niego, Polska jest "w jakiś sposób powodem", bo właśnie m.in. do naszego kraju miałyby przenosić się przedsiębiorstwa np. z Niemiec czy Francji, ale nie adresatem tego funduszu.
Przyznał jednak, że również Polska "może się wylegitymować jakąś utratą kapitału i miejsc pracy" na korzyść bardziej konkurencyjnych krajów.
Największym zagrożeniem dla unijnych pracowników jest jednak Azja, zwłaszcza Chiny, Wietnam i Indie, gdzie koszty pracy są nieporównywalnie niższe niż w Europie. (PAP)
bba/ kaj/