Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódź: B. szef łódzkiej Samoobrony utrzymuje, że nie słyszał o molestowaniu seksualnym

0
Podziel się:

Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadzi
śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie, przesłuchała w
piątek pięciu kolejnych świadków. Wśród przesłuchiwanych byli
m.in. dwaj b. działacze tej partii, w tym b. szef łódzkiej
Samoobrony i b. poseł Waldemar Borczyk.

Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadzi śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie, przesłuchała w piątek pięciu kolejnych świadków. Wśród przesłuchiwanych byli m.in. dwaj b. działacze tej partii, w tym b. szef łódzkiej Samoobrony i b. poseł Waldemar Borczyk.

Nazwisko Borczyka - w związku z seksaferą - wymienił kilkanaście dni temu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Lech Paluch - b. działacz łódzkiej Samoobrony. Według niego, "prawą ręką" Borczyka była siostra współpracownicy Stanisława Łyżwińskiego Magdaleny Jędrzejczak - Honorata. Paluch stwierdził, że widział, jak w biurze poselskim Borczyk uprawiał seks z Honoratą.

Po wyjściu z prokuratury b. poseł powiedział dziennikarzom, iż "ani nie był świadkiem, ani też nie słyszał o molestowaniu seksualnym czy o próbie gwałtu, którego miałby dopuścić się Łyżwiński". Stwierdził również, że nie docierały wówczas do niego - jako szefa regionu - żadne tego typu sygnały. Przyznał, że żałuje tego, bo był wówczas blisko władz krajowych i można by było wtedy "z tym skończyć". Zaprzeczył, że uprawiał seks z Honoratą i podkreślił, że nie zna Palucha.

Jest jednak - jak twierdzi - zaskoczony tym co się stało i dzieje w Samoobronie. Przyznał jednocześnie, że o obsadzie w biurach partii w regionie decydował Andrzej Lepper, a on jako szef regionu Samoobrony "nie miał nic do powiedzenia".

Waldemar Borczyk został wykluczony z Samoobrony jesienią 2004 roku po tym, gdy zatrzymała go policja, kiedy prowadził samochód - będąc prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Zasłaniając się immunitetem, odmówił wtedy poddania się badaniu alkomatem. Obecnie jest działaczem nowego ugrupowania - Samoobrony Ruch Społeczny.

Tzw. seksaferę w Samoobronie opisała na początku grudnia "Gazeta Wyborcza" na podstawie relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego twierdzi, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i liderowi Samoobrony Lepperowi.

Łódzka prokuratura okręgowa od wybuchu "seksafery" prowadzi śledztwo w sprawie "żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym" przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim. W sumie do tej pory przesłuchano w tej sprawie około 80 osób.

Jak powiedział PAP rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, piątkowe przesłuchania miały przede wszystkim na celu weryfikację okoliczności, które mogą być podstawą do postawienia zarzutów posłowi Stanisławowi Łyżwińskiemu.

Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek poinformował w czwartek, że łódzka prokuratura zamierza postawić posłowi Łyżwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu i wystąpi do Sejmu o uchylenie mu immunitetu.

Kopania przyznał, że prokuratura gromadzi i analizuje materiał dowodowy po kątem możliwości pociągniecie do odpowiedzialności karnej także innych osób.

Śledczy badają m.in. wątek dotyczący ujawnienia przez Krawczyk, że - według niej - radny Jacek Popecki wówczas asystent Łyżwińskiego - miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt. Środki te miały szybko wywołać skurcze porodowe. Popecki wszystkiemu zaprzecza. Przyznał jednocześnie, że jest ojcem chrzestnym dziecka Anety Krawczyk.

Rzecznik prokuratury powiedział, że prawdopodobnie dopiero w styczniu prokuratura otrzyma w tej sprawie ekspertyzę z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego, która ma odpowiedzieć na pytanie, czy przedwczesny poród najmłodszego dziecka Krawczyk był skutkiem działań oksytocyny, a także, czy ewentualne zastosowanie tego środka mogło mieć wpływ na stan zdrowia dziecka.

"Kompletujemy wciąż materiał dowodowy, który będzie podstawą oceny, czy będzie uzasadnione przedstawienia zarzutów asystentowi posła Łyżwińskiego" - powiedział Kopania.

Dotąd zarzuty w tym śledztwie przedstawiono jednej osobie. B. działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I. jest podejrzany o poplecznictwa i podżegania do składania fałszywych zeznań. Według śledczych, Franciszek I. telefonował do byłej działaczki partii i mówił kobiecie, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. (PAP)

jaw/ szu/ pz/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)