Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódź: Jest dochodzenie w sprawie incydentu po meczu ŁKS-Widzew

0
Podziel się:

Łódzka prokuratura wszczęła w piątek dochodzenie
w sprawie nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych
oraz znieważenia z powodu przynależności narodowej. Jest ono
związane z incydentem, który miał miejsce trzy tygodnie temu po
meczu ŁKS Łódź-Widzew Łódź.

Łódzka prokuratura wszczęła w piątek dochodzenie w sprawie nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz znieważenia z powodu przynależności narodowej. Jest ono związane z incydentem, który miał miejsce trzy tygodnie temu po meczu ŁKS Łódź-Widzew Łódź.

Po meczu 25. kolejki Orange Ekstraklasy piłkarz ŁKS Arkadiusz Mysona miał na sobie koszulkę z antysemickimi napisami. Zawodnik przeprosił później za swe zachowanie. Wyjaśnił, że koszulkę dostał od kibica i włożył ją nie wiedząc o napisach. O sprawie napisał dwa dni temu jeden z dzienników ogólnopolskich. Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział PAP, że w oparciu o doniesienia medialne, prokuratura "wdrożyła czynności sprawdzające, po których podjęto decyzję o wszczęciu dochodzenia".

Dodał, że sprawa jest badana pod kątem ewentualnego naruszenia dwóch przepisów. Pierwszy dotyczy nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, co jest zagrożone karą do dwóch lat więzienia. Drugi mówi o publicznym znieważeniu z powodu przynależności narodowej. Za naruszenie tego przepisu grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Mysona został już ukarany przez ŁKS grzywną w wysokości 30 tys. zł i półroczną dyskwalifikacją. Kara dyskwalifikacji została zawieszona na rok. Z kolei Komisja Ligi Ekstraklasy SA poinformowała, że od 30 kwietnia zawodnik nie może grać w meczach ligowych i pucharowych do czasu rozpatrzenia sprawy. Mysona został zobowiązany do stawienia się na posiedzeniu Komisji 5 maja.

W środę na konferencji prasowej Mysona tak przedstawił incydent: "Po meczu z Widzewem piłkarze ŁKS cieszyli się ze zwycięstwa. Rzuciliśmy naszym sympatykom swoje koszulki meczowe. Jeden z kibiców dał mi w zamian t-shirt i poprosił, bym go założył. Nie przyszło mi do głowy, by sprawdzić jaki jest na nim napis. Zwrócił mi na niego uwagę Sebastian Mila, który stał obok mnie. Gdy zobaczyłem, co jest na tej koszulce natychmiast ją zdjąłem i wyrzuciłem. Miałem ją na sobie dwadzieścia, może trzydzieści sekund. To mnie jednak nie usprawiedliwia".

"Chciałbym przeprosić zwłaszcza kibiców i działaczy Widzewa. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca na żadnym stadionie" - mówił Mysona. (PAP)

jaw/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)