Radni lewicy w łódzkim magistracie domagają się zawieszenia całego zarządu jednej z miejskich spółek - Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi. Sprawa ma związek z ujawnieniem dzień wcześniej przez władze miasta, że do miejskiej oczyszczalni nielegalnie wylewano ścieki - głównie smary i oleje.
O procederze wylewania nieoczyszczonych ścieków poinformowali dziennikarzy prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki oraz prezes ZWiK Marek Pyka. Ten ostatni poinformował również, że w związku z tą sprawą złożył zawiadomienie do prokuratury, o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników ZWiK. Dodał, że zawieszonych zostało 20 pracowników spółki.
Tymczasem zdaniem radnych lewicy odpowiedzialność za nielegalne przyjmowanie ścieków ponosi również zarząd tej miejskiej spółki. Szef klubu Lewicy Dariusz Joński uważa, że prezes ZWiK nie powinien "uciekać od odpowiedzialności" i "zwalać winę na innych pracowników".
"Po takim wydarzeniu każdy zarząd by się podał do dymisji, a prezydent by ją przyjął" - mówił w środę Joński.
Prezydent Kropiwnicki nie chciał komentować żądań lewicy. Powiedział jedynie, że to w obowiązkach prezydenta jest prowadzenie polityki personalnej w spółkach miejskich. "Rozumiem, że lewica przebiera nogami, niech poczeka, aż wygra wybory, będzie miała swojego prezydenta wtedy będzie obsadzać stanowiska" - mówił na spotkaniu z dziennikarzami.
Sprawę nielegalnego wylewania ścieków do miejskiej oczyszczalni i fałszowania rejestrów jako pierwsi wykryli dziennikarze TVN Uwaga, po obywatelskim donosie. Proceder polegał m.in. na tym, że pracownicy tzw. zlewni odbierali ścieki, wystawiali na nie fałszywe faktury i brali za to pieniądze.
"Ani ja, ani prezes Pyka nie będziemy takich działań tolerować. Cieszę się, że czyjś obywatelski donos i szybka akcja środków komunikacji medialnej sprawiły, że możemy to zdusić w zarodku - powiedział Kropiwnicki. (PAP)
jaw/ malk/ bk/