Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

MS: rocznie ok. 150 spraw w trybie Konwencji Haskiej dot. Polski

0
Podziel się:

Rocznie do Polski trafia ok. 70-80 spraw w trybie Konwencji Haskiej, czyli
dotyczących uprowadzenia dzieci za granicę; podobna liczba wniosków kierowana jest z Polski do
innych państw. "To nie jest wielka skala, która dawałaby powody do niepokoju" - przekonywał w
piątek posłów wiceminister sprawiedliwości Igor Dzialuk.

Rocznie do Polski trafia ok. 70-80 spraw w trybie Konwencji Haskiej, czyli dotyczących uprowadzenia dzieci za granicę; podobna liczba wniosków kierowana jest z Polski do innych państw. "To nie jest wielka skala, która dawałaby powody do niepokoju" - przekonywał w piątek posłów wiceminister sprawiedliwości Igor Dzialuk.

Posłowie z sejmowych Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Spraw Zagranicznych wysłuchali informacji Ministra Sprawiedliwości i Ministra Spraw Zagranicznych ws. wykonywania przez Polskę przepisów Konwencji Haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę.

O informację wnioskował klub PiS. "Praktyka pokazuje, że polskie sądy podchodzą do spraw w trybie Konwencji Haskiej dość instrumentalnie, wydaje się, że faworyzują obcokrajowców" - mówiła Iwona Arendt (PiS).

Dzialuk przypomniał, że Konwencja Haska dotyczy uprowadzeń dzieci za granicę, a jej celem jest możliwie szybkie doprowadzenie do powrotu dziecka do jego środowiska, a nie uregulowanie opieki długoterminowej, czy kontaktów z rodzicami. Uprowadzenie w rozumieniu Konwencji to wywiezienie dziecka poza granice kraju, w którym mieszka, bez zgody jednego z rodziców lub zatrzymanie go za granicą na czas dłuższy niż zgodził się rodzic. "Dla konwencji największe znaczenia ma zwykłe miejsce pobytu dziecka, to tam powinno nastąpić uregulowanie spraw rodzinnych dziecka" - podkreślił.

Jak poinformował Dzialuk, choć sprawy uprowadzeń dzieci za granicę wiążą się zawsze z dużymi emocjami, dotyczą życiowych spraw dzieci, dlatego są bardzo spektakularne i poruszające, to jednak skala tego zjawiska nie jest duża i nie daje powodów do niepokoju. "Tych spraw jest na tyle mało, że jesteśmy w stanie nad nimi panować" - podkreślił.

W zeszłym roku do Polski wpłynęło 87 wniosków o wydanie dziecka w trybie Konwencji Haskiej, z Polski wypłynęło takich wniosków 71. Większość tych spraw jest w toku. W 2008 r. na 70 wniosków kierowanych do Polski, uwzględniono siedem, oddalono 19, a 32 sprawy zostały rozwiązane w inny sposób (ugoda, wycofanie). Na 68 wniosków, które wypłynęły z Polski, orzeczono powrót dziecka w 20 sprawach, czyli prawie trzy razy częściej, niż w przypadku wniosków kierowanych do Polski, oddalono 10, a 23 załatwiono w drodze ugody lub wycofano. "Widać, że stopień uwzględnienia wniosków z Polski jest znacząco wyższy niż tych w odwrotną stronę. Więc zarzut, że polskie sądy faworyzują obcokrajowców jest bezzasadny" - przekonywał wiceminister.

Uprowadzenia dzieci, zarówno z Polski, jak i do Polski, dokonywane są głównie przez obywateli polskich. Sprawcami uprowadzeń z Polski są głównie Polacy wyjeżdżający za granicę, mniej niż 5 proc. dokonywanych jest przez obcokrajowców. Polki, które związały się z obywatelami innych państw, po czym postanawiają wrócić z dziećmi do kraju, są najczęściej sprawczyniami uprowadzeń do Polski.

Jak podkreślił wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer, najbardziej dramatyczne są sprawy dotyczące państw odmiennych kulturowo. "Zdarzają się takie przypadki, szczególnie w krajach odmiennych kulturowo od Europy, że sądy, a także wszystkie inne organy tego państwa, preferują pozostawanie dzieci w rodzinie tam zamieszkałej. Ale w wielu przypadkach krajów europejskich decydują argumenty merytoryczne oraz opinie biegłych. To są bardzo złożone historie i należy pamiętać, że najczęściej mówimy o sytuacji, kiedy rodzice toczą dyskurs przed sądem, czyli to nie jest sytuacja idealna" - zaznaczył.

Ryszard Kalisz (Lewica) zaapelował, aby polskie służby konsularne interesowały się każdym zagranicznym procesem polskich rodziców w sprawach dotyczących dzieci, żeby monitorowały go, brały w nim udział i udzielały pomocy, bo - jak zaznaczył - nie zawsze wsparcie strony polskiej w takich sytuacjach jest wystarczające, zwłaszcza w niektórych krajach.

Zdaniem Jarosława Sellina (Polska Plus) polskie sądy nie zawsze w sprawach dotyczących uprowadzeń kierują się przede wszystkim dobrem dziecka, zbyt rzadko korzystają też z opinii rodzinnych ośrodków diagnostyczno-konsultacyjnych, a bez tego - jak przekonywał - można nie dostrzec wielu istotnych okoliczności, jak przemoc czy alkoholizm.

Podczas dyskusji padały często odwołania do głośnych spraw konfliktów polsko-niemieckich w sprawach rodzinnych. Dzialuk jednak zwrócił uwagę, że większość z nich nie ma charakteru transgranicznego i nie są rozpatrywane w trybie Konwencji Haskiej.

"Mamy na ternie Niemiec ok. milion obywateli polskich, średnio rocznie zawieranych jest kilka tysięcy małżeństw polsko-niemieckich, czyli w przeciągu 10-15 lat mówimy o kilkuset tysiącach takich związków i o kilkunastu czy kilkudziesięciu sporach rodzinnych. W średniej wielkości mieście wojewódzkim w Polsce rocznie do sądu rodzinnego wpływa znacznie więcej spraw. Wydaje mi się, że problem jest trochę wyolbrzymiony. We wszystkich przypadkach, kiedy dochodzi do naruszeń praw obywatela polskiego, dziecka lub rodzica, zawsze staramy się interweniować i pomagać" - dodał Kremer.(PAP)

akw/ pz/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)