Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: M. Cichocki: Polska nie obawia się Niemców

0
Podziel się:

Dążenie do zmiany przyjętego w unijnym
traktacie konstytucyjnym systemu głosowania w Radzie Unii
Europejskiej nie wynika z obaw Polaków przed Niemcami, lecz z
poważnego traktowania zasady równości wpływu krajów członkowskich
na decyzje we Wspólnocie - powiedział w czwartek w Berlinie
doradca ds. unijnych prezydenta Polski Marek Cichocki.

Dążenie do zmiany przyjętego w unijnym traktacie konstytucyjnym systemu głosowania w Radzie Unii Europejskiej nie wynika z obaw Polaków przed Niemcami, lecz z poważnego traktowania zasady równości wpływu krajów członkowskich na decyzje we Wspólnocie - powiedział w czwartek w Berlinie doradca ds. unijnych prezydenta Polski Marek Cichocki.

Cichocki nazwał nieporozumieniem zarzut postawiony przez deputowaną SPD Angelikę Schwall-Dueren, że główną przyczyną polskiego sprzeciwu wobec obecnych zapisów traktatu jest "nieuzasadniona nieufność" wobec Niemiec. Polski historyk idei uczestniczył w dwudniowej polsko-niemieckiej konferencji zorganizowanej przez renomowane Niemieckie Towarzystwo Polityki Zagranicznej (DGAP).

"Gdybyśmy naprawdę bali się Niemców, to byśmy trzymali się kurczowo Nicei i walczylibyśmy do końca przeciwko kryterium demograficznemu. Ale nie boimy się Niemców" - tłumaczył doradca prezydenta. Zaznaczył, że strona polska przyznała, iż system nicejski "nie doszacowuje" pozycji Niemiec w Unii Europejskiej.

Na szczycie UE w 2000 roku w Nicei Polsce przyznano tylko dwa głosy mniej niż krajom największym - Niemcom, Wielkiej Brytanii i Francji. W podpisanym cztery lata później traktacie konstytucyjnym podział głosów uległ zmianie. Zgodnie z nowymi ustaleniami Niemcy mają 82 głosy, Francja 61, Wielka Brytania 60, a Polska 38. Do podjęcia decyzji konieczna jest +podwójna większość+, czyli zgoda nie mniej niż 15 krajów, reprezentujących 65 proc. ludności Unii.

Polskie władze zaproponowały, by zmienić sposób definiowania kryterium demograficznego - z proporcjonalnego do liczby ludności na pierwiastek kwadratowy z tej liczby. Dzięki temu wpływy krajów średnich - Polski, Hiszpanii, Rumunii i Holandii - zwiększyłby się, kosztem największych krajów.

Cichocki podkreślił, że w kwestii systemu głosowania Polska zdecydowała się na rezygnację z obrony systemu nicejskiego. "Uznaliśmy, że +pacta sunt servanta+, nie uchylamy się od odpowiedzialności i dlatego zgadzamy się w bardzo trudnej dla nas kwestii na podwójną większość, chcemy jednak dalej rozmawiać o pewnych elementach. Więcej oczekiwać od nas w tym zakresie nie można" - powiedział.

"Chcemy nadal pracować nad polepszeniem zasady +podwójnej większości+, nie dlatego, że się boimy Niemców, lecz dlatego, że poważnie traktujemy jedną z podstawowych zasad Unii Europejskiej o równości wpływu na proces decyzyjny w Unii" - wyjaśnił Cichocki.

Doradca polskiego prezydenta zapewnił, że Polska chce zwołania konferencji międzyrządowej po zakończeniu w końcu czerwca niemieckiego przewodnictwa w Unii. Mandat udzielony konferencji powinien być "precyzyjny i jasny", a równocześnie musi uwzględniać sprawy uważane przez państwa członkowskie za "zasadnicze". Prace nad traktatem nie mogą ograniczać się do - jak się wyraził - "stosowania nożyczek", lecz muszą dotyczyć "pewnych elementów substancji obecnego traktatu".

W ocenie Cichockiego Polska wyszła Niemcom "bardzo naprzeciw", godząc się, by tekst obecnego traktatu konstytucyjnego był podstawą do dyskusji nad dalszą reformą Wspólnoty, a także współpracując z Niemcami przy powstawaniu Deklaracji Berlińskiej.

Cichocki potwierdził PAP doniesienia niemieckiej prasy dotyczące propozycji umocnienia zasady subsydiarności i zwiększenia wpływu parlamentów krajowych na unijne instytucje. "To jest propozycja holenderska, która poparliśmy" - powiedział. "Handelsblatt" twierdzi, że popierana przez Holandię, Polskę i Czechy propozycja zakłada, iż unijne inicjatywy legislacyjne mogłyby zostać wstrzymane w przypadku sprzeciwu jednej trzeciej państw członkowskich.

Doradca prezydenta uznał relacje polsko-niemieckie za "kluczowe" dla przyszłości i dobrego funkcjonowania Unii. Jego zdaniem, bez polsko-niemieckiego porozumienia nie będzie można rozwiązać najważniejszych europejskich problemów: polityki wobec Wschodu, spraw energetycznych, reform Wspólnoty.

Odnosząc się do wysuwanego przez stronę niemiecką argumentu, że w przypadku fiaska prac nad konstytucją powstanie "europejski rdzeń", czyli grupa państw zdecydowanych na dalej idącą integrację niż pozostałe kraj wspólnoty, Cichocki zauważył, że straty poniosłaby w takim przypadku nie tylko Polska, lecz także - być może nawet większe - Niemcy czy Francja. "Jeżeli już straszymy się, to powinniśmy straszyć się obustronnie" - powiedział.

Polscy i niemieccy politycy, eksperci i dziennikarze dyskutowali także o problemach rynku pracy i opiece socjalnej, energetyce oraz polityce bezpieczeństwa. Ze strony niemieckiej w dwudniowej konferencji uczestniczyli m.in. deputowani SPD Angelika Schwall- Dueren i Markus Meckel. Z polskich polityków obecna była senator PO Urszula Gacek. Współorganizatorem spotkania była Fundacja Polsko-Niemieckiej Współpracy.

Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ mc/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)