Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Obrońca romskiego artysty ze Szczecinka wniósł apelację od skazującego wyroku w sprawie o pomówienie

0
Podziel się:

Na wokandę wróci bezprecedensowa sprawa
karna, w której stronami byli Romowie. Obrońca artysty Bogdana
Trojanka, skazanego na początku marca przez Sąd Rejonowy w
Szczecinku (Zachodniopomorskie) za pomówienie prezesa Związku
Romów Polskich Romana Chojnackiego wniósł apelację.

Na wokandę wróci bezprecedensowa sprawa karna, w której stronami byli Romowie. Obrońca artysty Bogdana Trojanka, skazanego na początku marca przez Sąd Rejonowy w Szczecinku (Zachodniopomorskie) za pomówienie prezesa Związku Romów Polskich Romana Chojnackiego wniósł apelację.

"W apelacji domagam się uniewinnienia swojego klienta lub uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania" - powiedział w piątek PAP mec. Tomasz Musiał.

6 marca Bogdan Trojanek - szef zespołu Terne Roma i jedyny na świecie romski Kawaler Orderu Uśmiechu - został skazany przez szczecinecki sąd na 25 tys. zł grzywny i 5 tys. zł nawiązki na PCK za rozpowszechnianie informacji o rzekomo nieprawidłowym rozliczeniu przez Romana Chojnackiego wartej 238 tys. USD pomocy dla Romów.

Zapłatę grzywny sąd zawiesił na 2 lata, zobowiązując Trojanka do pisemnych przeprosin prezesa Związku Romów Polskich (ZPR) oraz wysłanie do 14 państwowych i samorządowych instytucji, w tym m.in. Kancelarii Sejmu i Prezydenta RP, listów ze sprostowaniem wcześniejszych informacji o finansowych nieprawidłowościach w ZPR.

Trojanek, który w chwili ogłaszania wyroku leżał w szczecineckim szpitalu, był załamany wyrokiem. "Wolę iść do zakładu karnego, niż przepraszać, bo takie pisemne przeprosiny, to największe poniżenie dla Roma" - powiedział wówczas PAP.

Rozpoczęty w listopadzie listopada 2006 r. przewód sądowy wywołał ogromne poruszenie w romskiej społeczności. Między oczekującymi na wyrok przed budynkiem sądu Romami dwukrotnie doszło do bójek. W jednej z nich uczestniczyło kilkadziesiąt osób i policyjni antyterroryści, którzy rozdzielali zwaśnione strony.

Choć proces za zgodą stron toczył się jawnie, Romowie nie byli wpuszczani na salę rozpraw, gdyż na pierwszy termin przybyli tak licznie, że chodząc po całym budynku i głośno się zachowując na godzinę sparaliżowali pracę szczecinckiego sądu.

Sprawa Chojnacki - Trojanek była pierwszym w Polsce sporem między Romami rozsądzanym przez sąd powszechny. Dotychczas Romowie zgodnie ze swoim tradycyjnym kodeksem zwanym Romanipen, zdawali się wyłącznie na wyroki starszyzny i króla. Chojnacki wnosząc do powszechnego sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko Trojankowi wystąpił przeciwko tradycji popełniając tzw. pukajben, czyli zakazany przez Romanipen donos Roma na Roma.

Chojnacki wyjaśniał, że choć szanuje romską tradycję, postąpił tak, bo ani król Henryk Nudziu Kozłowski ani starszyzna, przy rozpatrywaniu sporu nie dała mu szansy na rzetelną obronę, zaś wysłane przez Trojanka pisma do 14 instytucji podważały jego wiarygodność.

Sprawę 238 tys. USD król rozsądzał dwa razy. Za każdym razem uznawał, że Chojnacki przywłaszczył sobie te pieniądze i skazywał go za to na najwyższą karę, czyli wykluczenie z romskiej społeczności. Kara mogła być zdjęta z Chojnackiego pod warunkiem, że odda dolary Romom, dla których były przeznaczone.

Chojnacki w czasie tradycyjnego sądu próbował tłumaczyć, że Romowie wcale nie mieli dostać pieniędzy, tylko pomoc rzeczową (m.in. węgiel i paczki z żywnością), co faktycznie się stało, ale - jak twierdził - król w ogóle nie słuchał jego wyjaśnień, nie chciał się też zapoznać się z księgową dokumentacją, która potwierdzała prawidłowe rozliczenie całej kwoty.

Zeznając przed szczecineckim sądem Henryk Nudziu Kozłowski przyznał, że nie oglądał przedstawianych przez prezesa ZPR dokumentów. "Bo i po co, skoro Chojnacki przyznał, że wziął te pieniądze" - mówił. (PAP)

sibi/ wkr/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)