Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polaczek: wielokrotnie oceniałem publicznie urząd wojewódzki w Katowicach

0
Podziel się:

(dochodzą wypowiedzi Anny Marszałek z "Rzeczpospolitej" i Piotra
Stasińskiego z "Gazety Wyborczej")

(dochodzą wypowiedzi Anny Marszałek z "Rzeczpospolitej" i Piotra Stasińskiego z "Gazety Wyborczej")

2.3.Warszawa (PAP) - Minister transportu i budownictwa Jerzy Polaczek oświadczył w czwartek, że wielokrotnie prezentował publicznie negatywną ocenę pracy urzędu wojewódzkiego w Katowicach. Uznał też, że określenie go jako "informatora" dziennikarzy "Rzeczpospolitej" jest krzywdzące.

Polaczek wystosował oświadczenie, w którym odniósł się do artykułu w "Gazecie Wyborczej" pt. "Kto skasował Kempskiego". "GW" pisze, że z jej informacji wynika, iż to Polaczek był w 2000 roku jednym ze źródeł informacji dla dziennikarzy "Rzeczypospolitej", piszących o nieprawidłowościach w otoczeniu ówczesnego wojewody śląskiego Marka Kempskiego.

"Moja negatywna ocena pracy Urzędu Wojewódzkiego była poglądem wyrażanym publicznie, czemu dawałem niejednokrotnie wyraz podczas licznych rozmów, w tym również z dziennikarzami" - napisał Polaczek w oświadczeniu.

"W związku z publicznym charakterem moich działań, określenie mnie jako +informatora+ jest niedopuszczalnym nadużyciem i jest dla mnie krzywdzące" - dodał.

Minister wyjaśnia, że w 1999 roku, jako poseł na Sejm z regionu śląskiego, poproszony został przez Prezesa Rady Ministrów o ocenę pracy Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Informację na ten temat zawarł w skierowanej do premiera notatce.

Zdaniem Polaczka, nieuzasadnione jest łączenie czwartkowego artykułu "ze sprawą ewentualnych powiązań pomiędzy środowiskiem dziennikarzy a służbami specjalnymi."

Anna Marszałek z "Rzeczpospolitej" powiedziała PAP, że dziwi się działaniom dziennikarzy "GW". "To skandal, że Gazeta, która zdradziła kiedyś swoich informatorów, teraz próbuje szukać naszych. Opiera się przy tym na łatwym do zidentyfikowania źródle, skonfliktowanym z ministrem Polaczkiem. Uważam, że puszczenie tej informacji w tej chwili, to wynik lokalnych rozgrywek wewnątrz śląskiego PiS, którego Polaczek jest liderem" - powiedziała PAP dziennikarka.

Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński powiedział, że nie rozumie zarzutów Anny Marszałek, chyba, że są oparte na złośliwości lub nieporozumieniu. Przypomniał, że "Gazeta" nie zdradziła jej informatora w czwartkowym tekście.

"Pokazaliśmy, ze wbrew twierdzeniom polityków PiS, nie było jakiekolwiek uzasadnienia, by mówić, że tekst o Kępskim był inspirowany przez służby specjalne. To była normalna dziennikarska robota, "Rzeczpospolita" uzyskała informacje ze skonfliktowanego środowiska śląskich polityków, weryfikowała ją u wielu informatorów i w końcu powstał tekst. Nie był on ani oparty o informacje ze służb specjalnych, ani nie był inspirowany przez służby. Stasiński przypomniał, że sam Kępski mówi, że wiedział, iż "poległ przez Polaczka".

Najnowszy "Newsweek" opisał akta śledztwa sprzed pięciu lat, wszczętego na polecenie ówczesnego prokuratora krajowego Zbigniewa Wassermanna i ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Według tygodnika, "kazali oni tropić dziennikarzy +Rzeczpospolitej+" Annę Marszałek i Bertolda Kittela".

Podstawą śledztwa była notatka Elżbiety Kruk (wówczas szefowej gabinetu politycznego ministra L. Kaczyńskiego, obecnie szefowej KRRiT), że ma informacje, iż Marszałek i Kittel otrzymali zlecenie wyeliminowania z życia politycznego Marka Kempskiego (wojewody śląskiego), Jerzego Widzyka (ministra transportu) i L. Kaczyńskiego. Jak napisał tygodnik, sprawę badał specjalny zespół prokuratorski; śledztwo umorzono w sierpniu 2001 roku, gdy ówczesny premier Jerzy Buzek odwołał ministra Kaczyńskiego.

Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro tłumaczył po tej publikacji, że śledztwo nie dotyczyło dziennikarzy lecz służb specjalnych. (PAP)

ago/ lb/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)