Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Politycy o sporze wokół mandatu poselskiego Jana Ołdakowskiego

0
Podziel się:

Nie milkną echa sporu wokół mandatu
poselskiego dyrektora Muzeum Powstania Warszawskieg Jana
Ołdakowskiego (PiS). Prezydencki minister Michał Kamiński ocenił
tę sytuację jako niepokojącą. Wojciech Olejniczak (SLD) uważa, że
sprawę trzeba wyjaśnić do środowego posiedzenia Sejmu. Bogdan
Zdrojewski (PO) podkreśla, że konieczność wyboru między mandatem a
pełnionymi funkcjami dotyczy także parlamentarzystów PO.

*Nie milkną echa sporu wokół mandatu poselskiego dyrektora Muzeum Powstania Warszawskieg Jana Ołdakowskiego (PiS). Prezydencki minister Michał Kamiński ocenił tę sytuację jako niepokojącą. Wojciech Olejniczak (SLD) uważa, że sprawę trzeba wyjaśnić do środowego posiedzenia Sejmu. Bogdan Zdrojewski (PO) podkreśla, że konieczność wyboru między mandatem a pełnionymi funkcjami dotyczy także parlamentarzystów PO. *

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski powtórzył w sobotę, że w poniedziałek albo we wtorek podejmie decyzję w sprawie Jana Ołdakowskiego. Przypomniał, że zgodnie z prawem posłowie mieli czas do północy na złożenie oświadczenia o ewentualnej rezygnacji z zajmowanego stanowiska lub funkcji, których nie można łączyć z mandatem poselskim.

Sam Ołdakowski powiedział w sobotę PAP, że się nie ugnie. Dodał, że ma ekspertyzy prawników, zgodnie z którymi może być posłem i dyrektorem muzeum. "Uważam, że to jest moja wolność. Jeśli zapadnie decyzja o wygaśnięciu mojego mandatu, będę się odwoływał. Mam jednak nadzieję, że marszałek Sejmu ponownie przeanalizuje tę sprawę" - dodał.

Ołdakowski jest dyrektorem Muzeum od 2004 roku. W piątek poinformował, że marszałek Sejmu podczas rozmowy zasugerował mu 4- letni urlop od pełnionej funkcji. Stwierdził też, że jest to rodzaj politycznego szantażu i dodał, że chce nadal kierować placówką, podobnie jak w poprzedniej kadencji Sejmu, gdy także był posłem.

Według szefa SLD Wojciecha Olejniczaka marszałek Komorowski "postąpił niezręcznie". Ale, jak dodał, "wszystko da się naprawić". "W środę jest posiedzenie Sejmu. Do tego czasu trzeba wszystko wyjaśnić" - mówił w niedzielę Olejniczak w Radiu Zet.

Jego zdaniem, zdumiewające było żądanie, by dwie posłanki PiS - Nelly Rokita i Lena Dąbkowska-Cichocka - zrezygnowały ze społecznego doradzania prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, bo inaczej utracą mandaty poselskie.

"W dniu wyborów automatycznie musiały złożyć rezygnację, więc wysyłanie pisma, że one nie mogą doradzać prezydentowi, to jest już zupełnie kuriozalna sytuacja. Bo otóż każdy poseł może społecznie każdemu doradzać. Nie tylko prezydentowi, ale ministrom. Tego nie można zabronić. Konstytucja, prawo, ustawy wyraźnie mówią, że nie można mieć stosunku pracy" - dodał Olejniczak.

Z Olejniczakiem zgodził się sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. "Konstytucja mówi wyraźnie, że nie można być zatrudnionym, a istota bycia społecznym doradcą polega właśnie na tym, że się nie jest zatrudnionym, bo społeczne doradztwo oznacza, że jest to doradztwo bez stosunku pracy, jest czymś swego rodzaju honorowym" - powiedział Kamiński w radiu Zet.

Minister jest zaniepokojony postępowaniem marszałka Komorowskiego. "Ja tę kwestię widzę jednak niestety w takim kontekście, że być może w PO, która niewątpliwie odniosła sukces również dlatego, że wewnątrz partii stosowano takie bardzo twarde - ja bym powiedział - mało demokratyczne, wodzowskie zasady i być może teraz istnieje próba przeniesienia tych zasad funkcjonowania wewnątrz Platformy na całe państwo" - ocenił.

"Moim zdaniem, pan marszałek po prostu chciał być złośliwym, chciał dokopać PiS-owi" - uważa Kamiński.

Z prezydenckim ministrem nie zgodził się z kolei Bogdan Zdrojewski (PO). Przypomniał, że decyzja marszałka Sejmu dotyczy także parlamentarzystów Platformy, "w tym jednego dyrektora ważnego liceum, który to liceum właściwie stworzył".

Według Zdrojewskiego, Komorowski podjął decyzję, która ma chronić posłów przed utratą mandatu w czasie trwania kadencji. Ponadto, jak dodał, uczynił to wobec wszystkich posłów.

Prezes PSL Waldemar Pawlak uważa, że na problem łącznia mandatu posła z funkcjami w samorządzie należy spojrzeć z ogólniejszej perspektywy. "W konstytucji są określone zapisy i warto je doprecyzować w ustawie, żeby nie było dwuznaczności" - podkreślił. Natomiast, jak dodał, nie ma sensu, żeby przesadzać z takim izolowaniem tego tekstu od rzeczywistości.

"Lepiej jeżeli parlamentarzysta jest dyrektorem przykładowo liceum czy jest w takim realnym kontakcie z różnymi problemami, które dotyczą ludzi, niż jeżeli jest tylko zawodowym parlamentarzystą ograniczającym swoją aktywność wyłącznie do Sejmu czy do Senatu" - zaznaczył Pawlak.

Jego zdaniem, "upadek autorytetu Sejmu i Senatu po 1997 roku wiąże się też z przesadnym uzawodowieniem politycznego działania". Jak ocenił, nie powinno się zamykać drogi do parlamentu dla ludzi aktywnych.

"Raczej powinniśmy promować, żeby w parlamencie byli ludzie, którzy aktywnie dokonali czegoś w życiu, to wtedy będą przenosili te dobre praktyki do działania państwa, do działania parlamentu" - dodał Pawlak.

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS) uważa, że marszałek Komorowski "ma jeszcze możliwość podjęcia decyzji roztropnych".

"Skoro w poprzedniej kadencji można było zastosować takie rozwiązania, które dobrze służyły parlamentowi i np. instytucji Muzeum Powstania Warszawskiego. To przecież jeden z kluczowych twórców czy współtwórców tego muzeum to jest pan Ołdakowski. Postawienie człowieka w takiej sytuacji jest absolutnie niezręczne, myślę, że dla marszałka też jest bardzo niezręczne i trzeba szukać wyjścia z tej sytuacji" - ocenił Putra.(PAP)

ral/ par/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)