Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Poznań: Sąd zdecydował o aresztowaniu siedmiu żołnierzy (opis)

0
Podziel się:

Sąd Garnizonowy w Poznaniu aresztował w
czwartek wszystkich siedmiu żołnierzy zatrzymanych w związku z
sierpniową akcją w Afganistanie, w której zginęli cywile.
Aresztowani mogą się jeszcze od tej decyzji odwołać.

Sąd Garnizonowy w Poznaniu aresztował w czwartek wszystkich siedmiu żołnierzy zatrzymanych w związku z sierpniową akcją w Afganistanie, w której zginęli cywile. Aresztowani mogą się jeszcze od tej decyzji odwołać.

W środę sześciu żołnierzom prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa ludności cywilnej; grozi im od 12 lat więzienia do kary dożywocia. Siódmy z zatrzymanych usłyszał zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi od 5 do 25 lat pozbawienia wolności.

Wszyscy żołnierze pochodzą z jednostki z Bielska Białej. To dwóch oficerów, dwóch podoficerów, trzech st. szeregowych - poinformował prezes Sądu Garnizonowego w Poznaniu Piotr Tabor.

Sąd, uzasadniając decyzje o areszcie stwierdził, że w sprawie tej może dojść do mataczenia, a podejrzanym grożą surowe kary więzienia. Posiedzenia aresztowe trwały dwa dni. Pierwsze odbyły się w środę po południu, ostatnie, po których ogłoszono decyzje - w czwartek w południe. "Dwóch sędziów, którzy rozpatrywali wnioski uznało, że zachodzi duże prawdopodobieństwo zaistnienia zarzucanego podejrzanym czynu" - powiedział dziennikarzom Tabor.

Sąd ogłosił też, że po zakończonym śledztwie sprawa będzie toczyła się w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Doprowadzaniu podejrzanych do sądu towarzyszyły okrzyki rodzin podejrzanych, którzy dodawali im otuchy. "Jestem zdruzgotany tym, że ta misja została źle zorganizowana i wysłano tam młodych chłopców bez doświadczenia. Ci żołnierze nie mogli podjąć takiej decyzji, to jest rola przełożonych. Ja swojego syna znam i wiem, że nic takiego by nie zrobił" - przekonywał dziennikarzy ojciec jednego z aresztowanych.

Prokuratura, kierując wnioski o tymczasowe aresztowanie, uznała działanie zatrzymanych żołnierzy za naruszenie przepisów prawa międzynarodowego, w szczególności Konwencji Haskiej i Konwencji Genewskich. Sześciu żołnierzom postawiła zarzut z artykułu 123 par. 4. Kodeksu karnego. Siódmy usłyszał zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny.

Art. 123 par. 4. Kodeksu karnego głosi, że "kto, naruszając prawo międzynarodowe, dopuszcza się zabójstwa wobec (...) ludności cywilnej obszaru okupowanego, zajętego lub na którym toczą się działania zbrojne, albo innych osób korzystających w czasie działań zbrojnych z ochrony międzynarodowej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności". Żołnierzowi oskarżonemu o atak na niebroniony obiekt cywilny grozi do 25 lat pozbawienia wolności.

Wszyscy aresztowani stanowili w Afganistanie 1. pluton szturmowy Zespołu Bojowego "C" Polskiego Kontyngentu Wojskowego.

Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia tego roku. Wyjazd patrolu, w skład którego wchodzili zatrzymani żołnierze, nastąpił po upływie kilku godzin od ataku na inny polski patrol, w wyniku którego uszkodzono dwa pojazdy.

Według prokuratury, żołnierze po dotarciu na miejsce nie stwierdzili obecności żadnych bojowników talibańskich i mimo tego, na rozkaz oficera, ostrzelali wioskę Nangar Khel z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a następnie granatami moździerzowymi kalibru 60 mm. W wyniku ostrzału śmierć poniosło sześciu Afgańczyków, a wśród rannych były też dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.

Ostrzelanie afgańskiej wioski nie było związane z "jakimkolwiek równoczesnym, bezpośrednim, realnym aktem agresji ze strony ludności miejscowej, czy też zachowaniem zagrażającym życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu tak żołnierzy polskich, jak i żołnierzy innych państw pełniących służbę w ISAF - uznała prokuratura.

Prokuratura poinformowała też, że podejrzani potwierdzili fakt ostrzelania afgańskiej wioski i jednocześnie zaprzeczyli, by do ostrzału doszło w następstwie wymiany ognia z bojownikami. Wyjaśnili, że podawana po zdarzeniu wersja o wymianie ognia "była przygotowaną przez nich, oficjalną, nie polegającą na prawdzie wersją, uzgodnioną dla potrzeb prowadzonego postępowania służbowego i karnego" - podkreślił w środę uzasadniając decyzje o zarzutach prokurator Frankowski.

Prokurator Frankowski w rozmowie z PAP zaprzeczył w czwartek, jakoby jednym z wątków prowadzonego śledztwa na obecnym etapie była zemsta żołnierzy za śmierć polskiego żołnierza por. Łukasza Kurowskiego dwa dni wcześniej.

Znany warszawski adwokat, specjalizujący się w bronieniu przed sądami wojskowymi, powiedział PAP, że jeśli istotnie przebieg wydarzeń wyglądał tak, jak ustaliła prokuratura, to jedyną możliwą linią obrony na procesie byłoby wykazanie - po zdobyciu opinii biegłych - że żołnierze działali w tak silnym stresie bojowym, że mogło to ograniczać lub nawet całkowicie znieść ich poczytalność. W takim przypadku sąd mógłby złagodzić karę albo nawet w ogóle z niej zrezygnować.

Prokuratura nie chciała też potwierdzić, czy w aktach sprawy znajduje się film nakręcony podczas akcji przez podejrzanych żołnierzy. Informacjom takim zaprzeczył obrońca podejrzanych dwóch żołnierzy mec. Jakub Kolańczyk.

"W aktach sprawy nie ma filmu nakręconego przez podejrzanych żołnierzy, wiem to od moich klientów i tę samą informację uzyskałem od prokuratora" - powiedział PAP Kolańczyk. Mecenas potwierdził, że film jest, ale nagrywany przez Żandarmerię Wojskową - jako materiał po zdarzeniu.

O tym, że "po ostrzale Polacy pojechali do wioski i masakrę nagrali na wideo", napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza". Informację, że film z telefonu komórkowego istnieje i jest jednym z dowodów w sprawie, podał też "Dziennik".

Dziennikarze dopytywali się też obrońcy, czy w tej sprawie mogło dojść do mataczenia wśród przełożonych zatrzymanych żołnierzy. "To są dywagacje, ale nie można tego wykluczyć. Jakby doszło do takiego mataczenia, to na ławie oskarżonych powinni zasiąść też przełożeni zatrzymanych" - powiedział dziennikarzom mec. Kolańczyk. Jak zaznaczył, od swoich klientów nie otrzymał takich informacji, które mogłyby tę tezę potwierdzić.(PKP)

kpr/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)