Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces b. asystentki Cimoszewicza wznowiony po ponadrocznej przerwie

0
Podziel się:

Po ponadrocznej przerwie wznowiony został
przed Sądem Okręgowym w Warszawie proces byłej asystentki
Włodzimierza Cimoszewicza, Anny Jaruckiej. Przerwa w toczącej się
sprawie spowodowana była problemami zdrowotnymi oskarżonej.

Po ponadrocznej przerwie wznowiony został przed Sądem Okręgowym w Warszawie proces byłej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza, Anny Jaruckiej. Przerwa w toczącej się sprawie spowodowana była problemami zdrowotnymi oskarżonej.

W czwartek oskarżona również nie stawiła się w sądzie, usprawiedliwiając nieobecność pobytem w sanatorium. Wnioskowała jednak o prowadzenie sprawy pod jej nieobecność i sąd przychylił się do tego wniosku.

Jarucka jest oskarżona m.in. o posłużenie się fałszywym upoważnieniem, które miało rzekomo uprawniać ją w 2002 r. do zamiany oświadczenia majątkowego Cimoszewicza. W rozpoczętym w styczniu ubiegłego roku procesie Jarucka nie przyznaje się do zarzutów. Grozi jej do 5 lat więzienia.

Sąd wysłuchał w czwartek m.in. zeznań biegłego dotyczących autentyczności upoważnienia. "Jestem w stu procentach przekonany, że na upoważnieniu nie było oryginalnego podpisu Cimoszewicza, tylko jego faksymile" - mówił biegły.

Według przedstawionej sądowi ekspertyzy natomiast "nie jest możliwa ocena, czy kserokopia upoważnienia przedstawionego przez Jarucką jest w pełni zgodna z oryginalnym dokumentem", czy też kserokopia "powstała metodą kompilacji".

Pełnomocnik Cimoszewicza, będącego w sprawie oskarżycielem posiłkowym, mec. Bogdan Michalak powiedział dziennikarzom, iż Cimoszewicz podpisywał dokumenty własnoręcznie, a faksymile na upoważnieniu pochodzi z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, którego Cimoszewicz był prezesem. Dodał, że faksymile to było używane jedynie do stemplowania zaproszeń.

Obrońca Jaruckiej, mec. Michał Kołodziejczyk powiedział PAP, że "sprawa składa się z tak wielkiej liczby szczegółów, że dopiero po jej zakończeniu będzie można wysnuwać stanowcze wnioski".

W sierpniu 2005 r. Jarucka - asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Oświadczyła przed komisją śledczą, że Cimoszewicz jako szef MSZ miał ją w 2002 r. upoważnić do zmiany swego oświadczenia majątkowego za 2001 r. Na prośbę Cimoszewicza miała usunąć z jego pierwotnego oświadczenia informacje o posiadanych przezeń akcjach PKN Orlen.

Cimoszewicz mówił, że jego oświadczenie nie było nigdy zmieniane. Przyznawał zaś, że pomylił się, wypełniając je zgodnie ze stanem z kwietnia 2002 r, kiedy składał oświadczenie, a powinien był je wypełnić zgodnie ze stanem na koniec 2001 r., kiedy jeszcze miał akcje PKN Orlen.

Prokuratura uznała, że rzekome upoważnienie dla Jaruckiej zostało sfałszowane. Według ustaleń prokuratury, motywem działania b. asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a później marszałka Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Cimoszewicz jednak odmówił.

Jarcuka zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek, ani branie udziału w kampanii prezydenckiej". Wywołała jednak zamieszanie na scenie politycznej w okresie wyborczym. We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. "Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek" - oświadczył. (PAP)

mja/ bno/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)