Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces b. esbeka za znęcanie się nad opozycjonistami

0
Podziel się:

Proces byłego funkcjonariusza konińskiej SB
Romana K., oskarżonego przez IPN o psychiczne znęcanie się w
latach 80. nad dwoma działaczami opozycji, rozpoczął się w piątek
przed Sądem Rejonowym w Koninie (Wielkopolskie).

Proces byłego funkcjonariusza konińskiej SB Romana K., oskarżonego przez IPN o psychiczne znęcanie się w latach 80. nad dwoma działaczami opozycji, rozpoczął się w piątek przed Sądem Rejonowym w Koninie (Wielkopolskie).

Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu zarzucił Romanowi K., że od grudnia 1981 roku do maja 1982 roku, odwiedzając internowanego w ośrodku odosobnienia we Włocławku konińskiego lekarza, jednego z założycieli NSZZ "Solidarność" w regionie konińskim, Kazimierza B. - zastraszał go i dręczył psychicznie. Opowiadał mu m.in. o rzekomej zdradzie żony, groził, że jego synowie nie skończą szkół, tylko zostaną np. wcieleni do ZOMO. Nakłaniał też lekarza do opuszczenia kraju.

B. funkcjonariusz konińskiej SB oskarżony jest także o to, że w okresie od kwietnia 1982 do 1986 roku, wspólnie z innymi, nieustalonymi funkcjonariuszami, podczas internowania, zatrzymań i tzw. rozmów profilaktycznych znęcał się psychicznie nad prowadzącym działalność niepodległościową studentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Grzegorzem M. Według prokuratora, Roman K. groził pokrzywdzonemu m.in. zgwałceniem jego przyjaciółki, wyrzuceniem ze studiów, znieważał go i drwił z jego religijności.

Roman K., przed sądem nie przyznał się do zarzucanych czynów. Powiedział, że według niego sporządzony przez IPN akt oskarżenia "oparty jest na fałszywych przesłankach". Oświadczył, że zarzutami, jakie mu postawiono, jest zaskoczony i zdziwiony.

Wyjaśnił, że do Kazimierza B. miał wiele szacunku jako do dobrego lekarza, nigdy nie miał zamiaru szkodzić jemu i jego rodzinie, a rozmowy, jakie z nim kilkakrotnie przeprowadził w ośrodku dla internowanych, były całkowicie dobrowolne. Zaprzeczył, jakoby miał grozić lekarzowi pozbawieniem pracy w szpitalu czy nakłaniać go do opuszczenia kraju.

B. funkcjonariusz SB twierdził też przed sądem, że niewiele wspólnego z rzeczywistością mają zarzuty postawione mu w związku z Grzegorzem M. Powiedział, że był on "w bardzo małym stopniu" w zainteresowaniu kierowanego przez niego wydziału, ponieważ był studentem KUL, a w regionie konińskim, w swojej rodzinnej miejscowości Witkowie, pojawiał się rzadko. Zaprzeczył, jakoby miał grozić i ubliżać M., a tym bardziej straszyć go zgwałceniem jego dziewczyny.

"Byłem cenionym oficerem operacyjnym, wielokrotnie nagradzanym przez szefa i ministra spraw wewnętrznych, zarejestrowałem ok. 30 tajnych współpracowników w okresie 12 lat. I wydaje mi się, że to było powodem zainteresowania się moją osobą prokuratury IPN" - odpowiedział K. na pytanie sędziego, skąd wobec tego - jego zdaniem - wzięły się zarzuty, jakie postawiono mu w akcie oskarżenia.

Wszystkie zarzuty, jakie prokurator IPN postawił Romanowi K., potwierdzili przed sądem w swoich obszernych zeznaniach obaj pokrzywdzeni: Kazimierz B. i Grzegorz M. Ten ostatni wystąpił także jako oskarżyciel posiłkowy.

Na kolejnej rozprawie, którą sąd wyznaczył na 14 grudnia, zeznawać będą świadkowie.(PAP)

jes/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)