Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces o znęcanie się nad zwierzętami z nielegalnej hodowli

0
Podziel się:

Sąd Rejonowy w Otwocku kontynuował w piątek
proces braci Marka i Tomasza S., właścicieli nielegalnej hodowli
psów z Otwocka, oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami;
przesłuchano kolejnych świadków - lekarza weterynarii, sąsiadów i
inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOZ).

Sąd Rejonowy w Otwocku kontynuował w piątek proces braci Marka i Tomasza S., właścicieli nielegalnej hodowli psów z Otwocka, oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami; przesłuchano kolejnych świadków - lekarza weterynarii, sąsiadów i inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOZ).

Bracia nie przyznają się do winy, twierdzą że prowadzili schronisko i zapewniali zwierzętom odpowiednie warunki. Tymczasem inspektorzy TOZ dowodzą, że psy były przetrzymywane w złych warunkach, bite, głodzone i wykorzystywane do walk zwierząt. Świadczyć mają o tym m.in. liczne blizny zwierząt, ślady pogryzień i poobcinane uszy.

Lekarz weterynarii Stanisław Sz., który we wrześniu ub.r., gdy braciom odbierano psy, został wezwany by pomóc straży miejskiej obezwładnić agresywne zwierzęta, opowiadał, że na jednej z posesji Marka i Tomasza S. - przy ul. Bocianiej w Otwocku, psy przetrzymywane były w kojcach i klatkach, więzione na łańcuchach, zarówno na terenie działki jak i w piwnicy niewykończonego domu.

"Obejście było zaniedbane i zagracone. W piwnicy były klatki z grubych stalowych prętów, na podwórzu - boksy z siatki, blachy i drewna. Stan sanitarny - poniżej wszelkich norm. Wycieńczonych zwierząt nie widziałem, ale cześć z nich miała blizny po ranach kąsanych" - relacjonował lekarz. Dodał, że nie jest w stanie ustalić czy powstały one w wyniku przypadkowych pogryzień czy ustawionej walki.

Dodał, że jeden z psów przetrzymywanych na posesji S. przy ul. Majowej w Otwocku został przy odbieraniu im zwierząt we wrześniu ubr. uśpiony, bo był w ciężkim stanie - nie nadawał się do transportu, miał sączące ropne rany na skórze i wysoką gorączkę.

Jego zdaniem, zwierzęta były agresywne, co w połowie jest związane z ich genotypem (S. hodowali głównie tzw. ostre psy - np. mieszańce amstafów i pitbulli), a w połowie wychowaniem psów np. ich prowokowaniem do walki i rywalizacji.

Na posesjach braci znaleziono zwierzęce odpady m.in. kilkadziesiąt krowich łbów oraz w beczkach - kopyta i bydlęce nogi, którymi - jak wskazuje TOZ - psy były karmione.

Sąsiedzi oskarżonych byli w piątek powściągliwi w relacjonowaniu tego co działo się na działkach należących do S. Większość z nich zasłaniała się tym, że nic nie widziała, "nie interesowała się", "nie jest wścibska". Uskarżali się jedynie na uciążliwy smród padliny i psich odchodów oraz hałas ujadających zwierząt.

Żaden ze świadków nie potwierdził w piątek, że psy wykorzystywane były do walk zwierząt. Przyznawali jednak, że "słyszeli" o tym, że psy S. biorą w nich udział.

Zdaniem inspektorów TOZ, sąsiedzi nie chcą obciążać S. w obawie o swoje bezpieczeństwo. Jeden z nich zeznał np., że w przeszłości zdarzyło się, iż dwa psy S. przegryzły siatkę ogrodzeniową, wdarły się na sąsiednią posesję i jej mieszkańcy musieli schronić się w domu w obawie o swoje bezpieczeństwo.

Inspektor TOZ Diana Malinowska (która na życzenie obrońcy S. złożyła przyrzeczenie dot. swojej prawdomówności) poinformowała, że w ubr. braciom odebrano 57 psów.

Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 21 września. (PAP)

ktl/ tot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)