*Śledztwo w sprawie spowodowania wypadku drogowego samochodu ferrari, w którym zginął jeden dziennikarz, a drugi został ranny, prowadzi prokuratura na warszawskim Mokotowie. Taki czyn jest zagrożony karą do 8 lat więzienia. *
Szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów Katarzyna Dobrzańska nie chciała w piątek przesądzać, w jakim charakterze i kiedy mógłby być przesłuchany dziennikarz motoryzacyjny Maciej Zientarski. Według wstępnych ustaleń służb i opartych na relacjach świadków doniesień mediów, kierował on autem.
"Wiadomo, w jakim jest on stanie; za wcześnie na wypowiedzi w tej sprawie" - powiedziała PAP Dobrzańska. "To, kto kierował, jest do wyjaśnienia" - zastrzegła.
Prokuratura zleciła już sekcję zwłok ofiary wypadku. Wystąpiła też o zapisy miejskiego monitoringu, który mógł nagrać przejazd auta przez miasto - w miejscu samego wypadku nie było kamer. Przesłuchiwani są też świadkowie. Resztki spalonego ferrari będą poddane oględzinom biegłych.
Prokuratura powierzyła czynności w sprawie wydziałowi ruchu drogowego stołecznej policji. Podstawą śledztwa jest artykuł kodeksu karnego, który stanowi, że kto - naruszając chociażby nieumyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu - powoduje nieumyślnie wypadek, którego następstwem jest śmierć innej osoby, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do 8 lat.
W środę na warszawskim Mokotowie ferrari, jadące z prędkością znacznie większą niż dozwolona na tym odcinku, uderzyło w filar wiaduktu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że samochód stracił przyczepność, a następnie uderzył w filar. Rozpadł się przy tym na części i stanął w płomieniach.
Na miejscu zginął pasażer auta, dziennikarz "Super Expressu", Jarosław Zabiega. Zientarski jest w stanie ciężkim; utrzymywany jest w stanie śpiączki.(PAP)
sta/ wkr/ mhr/