Gdyby wybory prezydenckie w Rosji odbyły się w najbliższą niedzielę, pierwszy wicepremier Dmitrij Miedwiediew, protegowany prezydenta Władimira Putina, uzyskałby 80 proc. głosów - wynika z najnowszego sondażu niezależnego Centrum Analitycznego Jurija Lewady.
To o 2 proc. mniej niż w poprzednim badaniu, przeprowadzonym przed trzema tygodniami.
Według sondażu, który wykonano w dniach 8-11 lutego, lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadij Ziuganow zdobyłby 11 proc. głosów (wobec 9 proc. w styczniu), a przywódca nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimir Żyrinowski- 9 proc. (wcześniej 8 proc.).
Centrum Lewady prognozuje, że Ziuganow i Żyrinowski mogą jeszcze poprawić swoje notowania o 2-3 proc.
Czwarty uczestnik prezydenckiego wyścigu, szef lojalnej wobec Kremla Demokratycznej Partii Rosji (DPR) Andriej Bogdanow w ogóle w tej rozgrywce się nie liczy.
Centrum Lewady zauważa, że Miedwiediew dla większości swoich stronników jest kontynuatorem Putina, dlatego oczekują oni od niego mniej więcej tego samego, czego chcieli od obecnego gospodarza Kremla przed wyborami w 2000 i 2004 roku.
51 proc. Rosjan wiąże z nim nadzieje na utrwalenie statusu Rosji jako wielkiego mocarstwa, 45 proc. - na umocnienie ładu i porządku w kraju, 41 proc. - sprawiedliwy podział dochodów, 34 proc. - osłonę socjalną ludności i również 34 proc.- zwiększenie roli państwa w gospodarce.
Jednocześnie tylko 20 proc. respondentów wierzy, że po wyborach prezydenckich władza w Rosji przejdzie w ręce Miedwiediewa. Zdaniem 23 proc. badanych zachowa ją Putin. Natomiast 41 proc. Rosjan uważa, że Miedwiediew i Putin będą ją sprawować wspólnie.
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się 2 marca.
Jerzy Malczyk(PAP)
mal/ zab/ kar/
