Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Opozycja protestuje przeciwko przekształceniu wyborów w farsę

0
Podziel się:

(więcej cytatów z Biełycha, wypowiedź Miłowa)

(więcej cytatów z Biełycha, wypowiedź Miłowa)

1.3.Moskwa (PAP) - Grupa opozycyjnych polityków, m.in. lider Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) Garri Kasparow i przywódca Sojuszu Sił Prawicy (SPS) Nikita Biełych, złożyła w sobotę w Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) w Moskwie petycję, w której zaprotestowała przeciwko przekształceniu w farsę niedzielnych wyborów prezydenckich w Rosji.

Pod dokumentem, zatytułowanym "W farsie uczestniczyć nie będę!", podpisało się prawie 6 tys. osób. Wśród sygnatariuszy są znani politycy, obrońcy praw człowieka, intelektualiści i dziennikarze, w Jelena Bonner, Ludmiła Aleksiejewa, Władimir Bukowski, Jewgienij Kisielow, Wiktor Szenderowicz i Borys Niemcow.

"Przy totalnej kontroli władzy nad całą przestrzenią polityczną kraju, w warunkach braku wolności słowa i otwartej konkurencji politycznej te - za przeproszeniem - +wybory+, których rezultat jest z góry znany, nie mogą być uczciwe i wolne" - czytamy w dokumencie.

"A jeśli tak, to nie będą to wybory, lecz farsa!" - głosi petycja.

Jej sygnatariusze oświadczyli, że "w farsie, którą Kreml zastąpił swobodne wyrażenie woli przez obywateli" uczestniczyć nie będą.

Dostępu do CKW strzegli funkcjonariusze milicji i OMON-u, którzy jednak nie czynili przeszkód przedstawicielom opozycji w dotarciu do komisji.

Biełych powiedział PAP, że "celem tej akcji było pokazanie władzy, że w Rosji są ludzie, którzy nie godzą się na oszustwa, fałszerstwa i cenzurę".

"Chodziło nam o to, aby Centralna Komisja Wyborcza znała stanowisko tych prawie 6 tys. osób, które złożyły podpisy pod petycją, nie bojąc się podania swojego nazwiska i innych danych osobowych. Zbiórka tych podpisów to forma aktywnego bojkotu niedzielnych +wyborów+" - zauważył lider SPS.

Z kolei znany ekonomista Władimir Miłow zwrócił uwagę, że podpisy pod petycją były zbierane tylko w Internecie. "Gdybyśmy chodzili po ludziach, byłoby ich znacznie więcej. Myślę, że bez trudu zebralibyśmy 2 mln. To wystarczająco duża rzesza wyborców, w których głos należy się wsłuchiwać" -powiedział Miłow.

"Jestem przekonany, że co najmniej 10-15 mln wyborców poparłoby obecnie różnego rodzaju inicjatywy, zmierzające do zamanifestowania, iż nie podoba im się to, co dzieje się w Rosji. W tym to, że te +wybory+ nie są wyborami" - dodał ekonomista.

Jest niemal pewne, że wybory już w pierwszej turze wygra pierwszy wicepremier Dmitrij Miedwiediew, którego na swojego następcę w grudniu 2007 roku wskazał prezydent Władimir Putin.

Sam Putin, któremu konstytucja zabrania kandydowania po raz trzeci z rzędu, po opuszczeniu Kremla zamierza stanąć na czele rządu.

Po raz pierwszy od 1991 roku do udziału w wyborach prezydenta Rosji nie dopuszczono przedstawicieli sił demokratycznych. Sterowana z Kremla Centralna Komisja Wyborcza, zasłaniając się względami formalnymi, odmówiła zarejestrowania kandydatury byłego premiera Michaiła Kasjanowa, który jako jedyny reprezentant obozu demokratycznego zdołał spełnić wszystkie restrykcyjne wymagania, jakie stawia ordynacja.

Uznawszy wybory za farsę, opozycja demokratyczna wezwała do ich bojkotu.

Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)