Już pięć osób zmarło od początku tego roku na południu Rosji na krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną - poinformowały w środę rosyjskie służby sanitarno-epidemiologiczne (Rospotriebnadzor).
Według danych Rospotriebnadzoru, na południu Rosji zanotowano od początku roku 192 przypadki zachorowania na ten rodzaj gorączki krwotocznej, co oznacza 43-procentowy wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem.
"Do zarażeń w dalszym ciągu dochodzi przede wszystkim podczas prac związanych z hodowlą zwierząt domowych w prywatnych gospodarstwach. Wciąż stosuje się praktykę wyjmowania kleszczy zwierzętom nieosłoniętymi dłońmi. Późne zgłaszanie się chorych do lekarza prowadzi do rozwoju ciężkich postaci choroby" - podkreślono w oświadczeniu.
Z wybuchem krymsko-kongijskiej gorączki krwotocznej walczy także Turcja, gdzie w tym roku zmarło na nią już co najmniej 20 osób.
Krwotoczna gorączka krymsko-kongijska jest przede wszystkim wirusową chorobą zwierzęcą, roznoszoną przez kleszcze, ale zdarzają się również przypadki zachorowań wśród ludzi. Pierwszy przypadek u ludzi opisano na Krymie w 1944 roku, podobne przypadki wystąpiły w 1956 roku w Kongu. Stąd nazwa tej choroby, podobnej do wywoływanej przez wirusa Eboli.
U ludzi krymsko-kongijska gorączka krwotoczna jest wywoływana przez ukąszenia gatunku kleszczy roznoszącego wirusa; może też przenosić się przez płyny ustrojowe i drogą kropelkową. Śmiertelność jest wysoka: około 30 procent chorych umiera w drugim tygodniu choroby. U pacjentów, którzy zdrowieją, poprawa zaczyna się dziewiątego-dziesiątego dnia od zachorowania.
Choroba powoduje ostry spadek liczby płytek krwi (trombocytów), odgrywających bardzo ważną rolę w procesie jej krzepnięcia. Bez podania leków antywirusowych i krwi chory może wykrwawić się na śmierć. (PAP)
mw/ ap/
int. arch.
16:05 06/08/09