Władze Workuty zamierzają odbudować jeden ze stalinowskich łagrów, których w okolicach tego miasta na północy Rosji było wiele. Miałby być przeznaczony dla zagranicznych turystów, którzy na własnej skórze chcieliby doświadczyć obozowego życia.
"Miastu potrzebne są pieniądze, a mamy wszystko, co niezbędne, by Workuta stała się atrakcyjnym regionem turystycznym. Wielu bogatych cudzoziemców marzy o spędzeniu kilku dni w GUŁAG-u i spróbowaniu swoich sił w roli +więźnia politycznego+" - mówi burmistrz Workuty Igor Szpektor, którego cytuje dziennik "Nowyje Izwiestija".
"Wiemy o tym, bo zwracają się do nas w tej sprawie. Jesienią ubiegłego roku do Workuty przyjechał cały pociąg chętnych do zamieszkania w takim obozie za pieniądze - obywateli USA, Australii i Polski" - dodaje.
Szpektor zakłada, że jedna noc w łagrowym baraku kosztowałaby 150- 200 dolarów, a minimalny "wyrok" wynosiłby trzy dni. Burmistrz nie ujawnia, czym zamierza karmić turystów. Nie mówi też, czy będą poddawani karom.
Znany dysydent, były rzecznik praw człowieka Siergiej Kowalow nie ma nic przeciwko przekształcaniu łagrów w centra turystyczne. "Sam siedziałem w obozie koło Permu, na Uralu. Teraz jest tam muzeum +Perm-36+" - zauważa. Kowalow wątpi jednak, aby udało się odtworzyć atmosferę GUŁAG-u.
Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ mmp/ ap/