(obszerniejsze tło)
11.3.Moskwa (PAP) - Mieszkańcy Petersburga i 13 innych regionów Rosji głosują w niedzielę w wyborach lokalnych, postrzeganych jako próba generalna przed grudniowymi wyborami parlamentarnymi, które mają umocnić pozycję Kremla przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.
Do udziału w głosowaniu uprawnionych jest łącznie ponad 31 mln wyborców, czyli około jednej trzeciej elektoratu. Wybory mają wyłonić lokalne zgromadzenia ustawodawcze (parlamenty).
Do urn wyborczych poszli mieszkańcy dwóch republik wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej - Dagestanu i Komi, Kraju Stawropolskiego, 10 obwodów (województw), w tym leningradzkiego i moskiewskiego, a także Petersburga.
Największą uwagę przyciąga głosowanie w Petersburgu, skąd pochodzi prezydent Władimir Putin i większość jego kremlowskiego otoczenia. Miasto nad Newą uważane jest też za bastion demokratów.
Wstępne wyniki wyborów oczekiwane są w poniedziałek w południe. Wybory będą ważne bez względu na frekwencję. Rezultaty głosowania powinny wyjaśnić układ sił między partiami, które 2 grudnia staną do rywalizacji o mandaty w Dumie Państwowej (niższej izbie parlamentu).
Z kolei wybory parlamentarne otworzą walkę o sukcesję po Putinie, któremu konstytucja nie zezwala na ubieganie się o trzecią kadencję. Do tej pory nie pojawił się jeden, zdecydowany kandydat na jego następcę, który byłby faworytem wyborów zaplanowanych na 2 marca 2008 roku.
Zdaniem analityków, największe szanse na przejęcie schedy mają wicepremierzy - Dmitrij Miedwiewdiew i Siergiej Iwanow. Obaj pochodzą z Petersburga i należą do grona najbardziej zaufanych współpracowników Putina. Pierwszy ma opinię liberała, drugi - wielkomocarstwowca.
W obecnych wyborach regionalnych po raz pierwszy doszło do starcia między dwiema "partiami władzy": Jedną Rosją, niepodzielnie panującą na rosyjskiej scenie politycznej, oraz Sprawiedliwą Rosją, utworzoną w październiku 2006 roku, by przechwycić elektorat lewicy.
Obu ugrupowaniom patronuje Kreml, a na ich czele stoją zausznicy Putina. W zamyśle kremlowskich strategów formacje te mają stanowić filary przyszłego dwupartyjnego systemu politycznego. Jedna Rosja ma być partią konserwatywno-liberalną, a Sprawiedliwa Rosja - socjalistyczną.
Rywalizacja tych ugrupowań - jak ocenił dziennik "Wriemia Nowostiej" - z początku wyglądała raczej na pozorną, ale przekształciła się w realny konflikt. W Kraju Stawropolskim Jedna Rosja do walki ze Sprawiedliwą Rosją wykorzystała nawet prokuraturę.
Sprawiedliwa Rosja, która głosi, że jest partią opozycyjną, ma - zdaniem analityków - wszelkie szanse na uzyskanie 7 proc. głosów, niezbędnych, by wejść do lokalnych parlamentów.
Prócz obu tych ugrupowań do udziału w wyborach we wszystkich 14 regionach dopuszczono też lojalne wobec Kremla partie opozycyjne - komunistyczną Giennadija Ziuganowa i LDPR Władimira Żyrinowskiego.
Inne formacje opozycyjne miały problemy z zarejestrowaniem list wyborczych. Pod różnymi pretekstami odsuwano je od udziału w wyborach, najczęściej tam, gdzie miały najsilniejsze wpływy.
Demokratycznej partii Jabłoko Grigorija Jawlińskiego udało się zarejestrować tylko w czterech regionach. W Petersburgu, gdzie Jabłóko miało szanse na 20 proc. głosów, jako powód podano rzekome nieprawidłowości związane z podpisami pod listami kandydatów.
Jawliński wezwał do organizowania na własną rękę sondaży powyborczych (exit polls) i "psucia" kartek do głosowania przez wpisywanie nazwy jego partii.
W odróżnieniu od innych regionów, gdzie kampania miała względnie spokojny przebieg, w Petersburgu doszło do protestów i starć z milicją. Lokalni liderzy Jabłoka zapowiedzieli już, że w odpowiedzi na wykluczenie z wyborów partia wyjdzie na ulice. Pierwsza manifestacja ma się odbyć za tydzień.
W ostatnich latach frekwencja w wyborach lokalnych w Rosji wynosiła średnio 36 proc. Nad bezpieczeństwem głosowania ma czuwać w niedzielę ok. 30 tys. milicjantów.
Jerzy Malczyk(PAP)
mal/ kar/