Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd: b. dziennikarka Polskiego Radia doświadczyła dyskryminacji

0
Podziel się:

Małgorzata Kolińska-Dąbrowska, b.
dziennikarka Polskiego Radia, wygrała w środę ze swym byłym
pracodawcą sprawę o naruszenie wobec niej zakazu dyskryminacji.
Zarazem Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy uznał, że nie udowodniła
ona, by naruszono jej dobra osobiste.

Małgorzata Kolińska-Dąbrowska, b. dziennikarka Polskiego Radia, wygrała w środę ze swym byłym pracodawcą sprawę o naruszenie wobec niej zakazu dyskryminacji. Zarazem Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy uznał, że nie udowodniła ona, by naruszono jej dobra osobiste.

Mocą tego wyroku, Kolińska-Dąbrowska ma otrzymać od Polskiego Radia 1126 zł i 30 gr (ustawowe najniższe wynagrodzenie) tytułem odszkodowania za naruszenie wobec niej zasady zakazu dyskryminacji, co - według sądu - powódka wystarczająco uprawdopodobniła.

Sąd wskazał, że dziennikarka wykazała, iż - mimo wysokich ocen - wpisano ją na listę do zwolnienia, na której zdecydowaną większość stanowili pracownicy Radia w wieku powyżej 40 lat. "Pracodawca nie przedstawił przekonujących argumentów na temat zasad przeprowadzenia w radiu reorganizacji" - dodał sąd podkreślając, że nikt z zarządu firmy nie stawił się w sądzie, by zostać przesłuchanym jako strona w procesie.

50-letnia dziś Kolińska-Dąbrowska była dziennikarką Polskiego Radia od maja 1982 r. Mówiła, że był to czas, gdy w wyniku stanu wojennego z Radia odeszło wiele osób, więc ogłoszono na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiowała, konkurs na staż - tak została radiowcem.

Od lat 90. była w radiu działaczką rady zakładowej Związku Zawodowego Pracowników Radia i Telewizji i radiowym "mężem zaufania". W piątek w sądzie mówiła, że angażowała się w obronę interesów pracowniczych i protestowała przeciwko zatrudnieniu w redakcji "Sygnałów Dnia" naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, do prowadzenia porannych wywiadów. "On był wtedy w ostrym sporze prawnym z TVN, nie chcieliśmy mieszania niezależnego radia publicznego w tę polityczną aferę" - wyjaśniała sądowi.

Jej zdaniem, od tego momentu znalazła się na "cenzurowanym", a jako że prawie cała redakcja radiowych "Aktualności" podpisała ten protest, to na liście dziennikarzy do zwolnień grupowych znaleźli się prawie wszyscy jej pracownicy. "Najwyraźniej wiceprezes radia Jerzy Targalski uznał, że to właśnie tu jest największe siedlisko komuchów i +ubekistanu+" - uważa powódka.

Mimo, że była w radiu pod ochroną związkową (do zwolnienia takiej osoby potrzebna jest odrębna uchwała zarządu), ona także znalazła się na liście kilkuset pracowników do zwolnienia, co kwestionowała nawet Państwowa Inspekcja Pracy. Mówiła, że nie chciała "wypaść z rynku, bo dziennikarz bez pracy przestaje istnieć" i dlatego - mając ofertę z TVP - odeszła za porozumieniem stron.

Sąd uznał, że te argumenty w wystarczającym stopniu uprawdopodobniły fakt dyskryminacji, a to już wystarczy, by uwzględnić roszczenie i przyznać odszkodowanie. Zasądzono je w minimalnej wysokości, bo według sądu powódka nie wykazała żadnych szczególnych argumentów za jego powiększeniem.

Kolińską-Dąbrowską dotknęły też przytaczane w mediach wypowiedzi wiceprezesa Polskiego Radia Jerzego Targalskiego, który uzasadniając zwolnienia miał mówić m.in., że w Radiu "średnia wieku jest bliska tej na cmentarzu" i że wkoło widzi stare kobiety. Dlatego oprócz odszkodowania za dyskryminację domagała się też zadośćuczynienia za naruszenie jej dóbr osobistych.

Powództwo w tej części sąd oddalił. Uznał, że dziennikarka nie udowodniła, by w sensie obiektywnym były skierowane do niej osobiście.

W ustnym uzasadnieniu wyroku asesor Grzegorz Kopciewski podkreślił, że słowa Targalskiego można uznać za niegrzeczne i rozważać, czy powinna się tak wypowiadać osoba na takim stanowisku, ale oceniając je obiektywnie, według sądu są one niezrozumiałe i mówione "do wszystkich i do nikogo".

"Trudno mówić, jaka jest średnia wieku na cmentarzu, bo spoczywają tam osoby w różnym wieku. Trudno też oceniać wypowiedź o starych kobietach. Pan Targalski ma 54 lata, więc nie wiemy, jakie kobiety są według niego stare. Być może on pracował w takim skrzydle budynku, gdzie pracowało wiele starszych osób" - mówił sąd. Jednocześnie podkreślił, że inna jest sytuacja Marii Szabłowskiej (zwolnionej z Radia przez Targalskiego), bo to ona osobiście - według mediów - takie słowa usłyszała.

B. dziennikarze radia w większości spraw wytoczonych byłemu pracodawcy powołują się właśnie na wypowiedzi Targalskiego, które - jak mówią - naruszają ich godność. Po ukazaniu się w mediach jego wypowiedzi (wygłaszanych przy okazji przeprowadzanych przez radio zwolnień grupowych) 21 kwietnia Targalski został zawieszony w pełnieniu obowiązków wiceprezesa zarządu PR.

Ostatecznie 9 czerwca Rada Nadzorcza radia przywróciła Targalskiego w prawach członka zarządu "uwzględniając dotychczasowy wkład jego pracy i mając na uwadze sprawność działań zarządu spółki".

Dla Doroty Pudzianowskiej z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która monitoruje liczne procesy byłych radiowców, najważniejsze było to, że przesądzona została zasada złamania przez Polskie Radio zasady niedyskryminowania pracowników. "Myślę, że to będzie ważne na przyszłość dla tego pracodawcy" - powiedziała PAP.

Środowy wyrok jest nieprawomocny. Kolińska-Dąbrowska nie wie jeszcze, czy się z nim pogodzi, czy będzie składać apelację. Nie wiadomo, jak się zachowa Polskie Radio, bo nikt z ramienia spółki nie stawił się w sądzie. (PAP)

wkt/ wkr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)