Od pozwanego wymaga się większej odpowiedzialności za słowo - tak Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadniał nakaz przeprosin Adama Michnika przez wicepremiera Romana Giertycha za nazwanie redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" "byłym partyjnym aparatczykiem".
W ustnym uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku sędzia Janina Dąbrowiecka podkreśliła, że pozwany nie wykazał, iż jego słowa są prawdziwe, a tym samym, jego działanie było bezprawne. W przeprosinach zamieszczonych na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" Giertych ma m.in. oświadczyć, że bez wysiłku mógł ustalić, że Michnik nigdy nie był w PZPR.
Pełnomocnik Michnika, mec. Piotr Rogowski powiedział po wyroku, że powinien on być kubłem wody dla polityków, którzy chcą ostrzej karać dziennikarzy za pomówienia. "A czemu by nie polityków?" - pytał retorycznie mecenas.
Nikt od Giertycha nie stawił się na ogłoszeniu wyroku. (PAP)
sta/ aja/ bno/