Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział, że będą wprowadzone cięcia wydatków, jakie Polska przeznacza na "niepriorytetowe" kontyngenty zagraniczne.
"Razem z Ministerstwem Obrony Narodowej uzgodniliśmy, że będą cięcia na niepriorytetowych kontyngentach, a być może likwidacja całych kontyngentów" - powiedział Sikorski w programie "Kropka nad i" w TVN24.
Pytany o szczegóły oszczędności w tym zakresie powiedział, że Polska będzie wysyłać żołnierzy tylko tam, "gdzie są absolutnie niezbędni" i "wtedy, gdy jest nas na to stać".
Minister spraw zagranicznych nie chciał odpowiedzieć, na które konkretnie kontyngenty zostaną obcięte wydatki. Jak podkreślił, "będzie o tym dyskusja" i nie chce uprzedzać decyzji, które należą m.in. do szefa MON Bogdana Klicha i premiera Donalda Tuska.
Pytany, czy można w ramach oszczędności ograniczyć liczbę żołnierzy, np. w Afganistanie, odpowiedział, że misja w tym kraju jest obecnie priorytetem dla NATO i administracji amerykańskiej m.in. w związku z wyborami, które się tam odbędą.
Sikorski przyznał, że minister Klich jest w trudniejszej sytuacji jeśli chodzi o oszczędności niż on. Jego zdaniem szef resortu obrony jest "niesłusznie" atakowany przez media.
"Są to chwile, w których powinniśmy wspierać ministra Klicha, bo ma naprawdę trudne, odpowiedzialne zadanie" - ocenił Sikorski.
Szef MSZ był także pytany o to, czy posłowie powinni więcej zarabiać. "Należy rozdzielić zarobki posłów od zarobków rządowych" - odpowiedział.
"Gdyby posłów było mniej, to można by pozostałym więcej płacić. Polskie zarobki polityków w porównaniu z Europą nie są wysokie" - dodał.
Podkreślił, że w Polsce "jest wiele anomalii płacowych". Jako przykład podał sytuację, gdy dyrektor departamentu w MSZ zostaje wiceministrem i "traci na tym 3 tys. zł miesięcznie", oraz gdy ambasador, obejmując ministerialne stanowisko, "traci połowę zarobków". (PAP)
