Już sześć oddziałów nie pracowało w poniedziałek w Szpitalu Specjalistycznym w Dąbrowie Górniczej. Według dyrekcji na razie nie ma jednak mowy o ewakuacji całej placówki. W szpitalu głoduje kilkanaście osób, a sytuacja wciąż pozostaje patowa - po zerwaniu w środę przez lekarzy rozmów z dyrektorem, ten uzależnił powrót do negocjacji od przerwania lekarskiego protestu.
"To prawda, w zeszłym tygodniu zerwaliśmy rozmowy w proteście przeciw podpisaniu niezgodnego nawet z konstytucją porozumienia odbierającego nam w ciągu trzech lat prawo do strajku. Następnego dnia znów jednak byliśmy gotowi do rozmów, o pomoc w ich ponowieniu zaapelowaliśmy m.in. do wojewody i marszałka województwa" - powiedziała PAP szefowa komitetu strajkowego lekarzy, dr Ewa Boryka.
W Dąbrowie Górniczej - mimo zeszłotygodniowej zgody w sprawie postulatu podwyżki płac o 40 proc. - wciąż głoduje piętnastu lekarzy, a wielu jest na zwolnieniach L4 spowodowanych wycieńczeniem organizmu.
Według danych OZZL, w poniedziałek w woj. śląskim protest absencyjny nadal obejmował ok. 70 szpitali i zakładów opieki zdrowotnej - łącznie ok. 90 proc. wszystkich szpitalnych łóżek. Jak alarmują lekarze, m.in. w strajkującym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie brakowało już pieniędzy na leki ratujące życie, a w Szpitalu Miejskim w Sosnowcu w każdym z ośmiu oddziałów opiekę zapewniał tylko jeden lekarz. (PAP)
mtb/ malk/ jra/