Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śledztwo o fałszowanie sprawy Przemyka "na ostatniej prostej"

0
Podziel się:

Śledztwo warszawskiego IPN przeciw esbekom
podejrzanym o fałszowanie sprawy śmiertelnego pobicia w 1983 r.
Grzegorza Przemyka nabrało przyśpieszenia. Jesteśmy na ostatniej
prostej - powiedział PAP prok. Bogusław Czerwiński, naczelnik
warszawskiego pionu śledczego IPN.

Śledztwo warszawskiego IPN przeciw esbekom podejrzanym o fałszowanie sprawy śmiertelnego pobicia w 1983 r. Grzegorza Przemyka nabrało przyśpieszenia. Jesteśmy na ostatniej prostej - powiedział PAP prok. Bogusław Czerwiński, naczelnik warszawskiego pionu śledczego IPN.

Według niego stało się tak dlatego, że od pewnego czasu śledztwo prowadzi dwóch, a nie jeden prokurator IPN oraz dlatego, że zakończyła się kwerenda archiwów Instytutu. W rozmowie z PAP Czerwiński nie chciał ujawnić, czy przyniosła ona jakieś nowe dokumenty.

W środę "Gazeta Wyborcza" napisała, że pion śledczy warszawskiego IPN postawił kolejne zarzuty w tej sprawie - łącznie usłyszało je już dziesięciu b. esbeków, podejrzanych o bezprawne wpływanie na śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, a także zastraszanie jego przyjaciela Cezarego F. i rodziny. Na liście podejrzanych są: Zdzisław C., b. oficer biura kryminalnego Komendy Głównej MO oraz Stefan O., b. wiceszef SB z Radomia (bo Cezary F. mieszka pod Radomiem); Edward C., b. naczelnik departamentu III MSW inwigilującego opozycję; czterech funkcjonariuszy SB, w tym zastępca naczelnika wydziału z dawnej Komendy Wojewódzkiej MO w Radomiu oraz zastępca naczelnika wydziału kryminalnego i trzej jego funkcjonariusze z tej komendy.

Wiadomo, że dotąd postawione zarzuty dotyczą zastraszania Cezarego F., bliskiego kolegi Przemyka - naocznego świadka bicia go przez milicjantów w komisariacie na Jezuickiej w Warszawie i głównego świadka oskarżenia. Prok. Czerwiński przyznał, że w tym samym śledztwie badana jest sprawa bezprawnego aresztowania mec. Macieja Bednarkiewicza, pełnomocnika rodziny Przemyka.

Gdy we wrześniu zeszłego roku PAP poinformowała o pierwszych zarzutach w tej sprawie - dla Zdzisława C. i Stefana O., prok. Czerwiński podał, że obaj nie przyznają się do zastraszania Cezarego F. - tak aby wycofał się z zeznań, że bili milicjanci. Dodał, że jeden z nich złożył wyjaśnienia; drugi tego odmówił.

Czerwiński powiedział PAP w środę, że podejrzanych będzie więcej. Odmówił podania szczegółów. "Można powiedzieć, że jesteśmy na ostatniej prostej. Oczywiście liczymy się z tym, że podejrzani mogą +uciekać w choroby+, czy przedstawiać swoje linie obrony, które będziemy musieli jeszcze weryfikować. Dlatego mam nadzieję, że zakończymy postępowanie do końca roku, choć tego - z różnych przyczyn - nie możemy być całkowicie pewni" - dodał.

Podejrzanym grozi kara do 5 lat więzienia, bo zarzucono im zbrodnię komunistyczną polegającą na utrudnianiu śledztwa ws. śmierci Przemyka, a także nielegalną inwigilację Cezarego F. (połączone z tzw. naruszaniem miru domowego mieszkania przyjaciela Przemyka przez założenie tam podsłuchu).

Zarzut, który powtarza się wobec wszystkich podejrzanych brzmi: "przekroczenie uprawnień służbowych poprzez podejmowanie czynności o charakterze pozaprocesowym w stosunku do Cezarego F. i członków jego rodziny mających na celu wpłynięcie na treść złożonych przez niego w prokuraturze zeznań i wykluczenie z kręgu sprawców śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka funkcjonariuszy MO, w celu utrudnienia prawidłowego toku prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie postępowania w sprawie śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka".

Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, został pobity przez milicję w maju 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano go na Placu Zamkowym, gdy z Cezarym F. i innymi kolegami świętowali zdanie matury. Otrzymał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach, a następnie kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej.

Przez kraj przetoczyła się fala oburzenia na brutalność milicji, a pogrzeb stał się wielką manifestacją przeciw władzom. Zrobiły one wszystko, by obciążyć winą sanitariuszy wiozących Przemyka z komisariatu do szpitala. Stanęli oni wtedy przed sądem w sterowanym przez władze procesie i zostali skazani, choć nie za pobicie, a za nieudzielenie pomocy pobitemu - to wszystko, co mógł zrobić sąd, nie odrzucając dowodów, które musiałby uznać za spreparowane.

Bezprawne działania wobec nich doprowadziły do tego, że zaczęli oskarżać się wzajemnie. Od zarzutu pobicia Przemyka uwolniono wtedy milicjantów Ireneusza Kościuka (który zatrzymał Przemyka) i Arkadiusza Denkiewicza (dyżurnego komisariatu, który nawoływał do bicia, mówiąc: "Bijcie tak, żeby nie było śladów").

W ocalonych aktach sprawy Przemyka zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". O tej tezie, jako jedynie słusznej, mówiła oficjalna propaganda, która prowadziła też kampanię zniesławiania matki Przemyka i jego otoczenia. Biuro Polityczne KC PZPR powołało do tej sprawy specjalny zespół pod kierownictwem odpowiedzialnego za bezpieczeństwo b. szefa MSW gen. Mirosława Milewskiego. "Gdybyśmy chcieli rozprawić się z Przemykiem, wzięlibyśmy fachowców" - mówił Kiszczak na posiedzeniu tego zespołu latem 1983 r.

Realizując wytyczne zespołu, SB zastraszała Cezarego F., który wraz z Przemykiem był w komisariacie. Próbowano go skompromitować, wcielić do wojska, namawiano do wyjazdu za granicę, otoczono gronem współpracowników SB, którzy namawiali go do zmiany zeznań i inwigilowali. Istniał nawet nie zrealizowany pomysł, żeby upozorować jego wypadek samochodowy.

Pod zmyślonymi zarzutami aresztowano też pełnomocnika Sadowskiej, mec. Macieja Bednarkiewicza, szykanowano mec. Władysława Siłę- Nowickiego; stracił pracę prokurator, który sprzeciwiał się bezprawnym praktykom MSW.

Po 1989 r. wyroki uchylono. W 1993 r. znów oskarżono Kościuka i Denkiewicza, a także Kazimierza Otłowskiego z Komendy Głównej MO, któremu zarzucono próbę zniszczenia akt sprawy Przemyka w 1989 r. (udaremnioną przez ówczesnego wiceszefa MSW Krzysztofa Kozłowskiego, pierwszego "człowieka opozycji" w kierowanym jeszcze przez Kiszczaka resorcie). W 1997 r. warszawski sąd uniewinnił Kościuka, Denkiewicza skazał na dwa lata a Otłowskiego na półtora roku w zawieszeniu. Potem uniewinniono Otłowskiego; utrzymano zaś wyrok wobec Denkiewicza.

Kościuk ma obecnie piąty już proces. Zmierzał on już do zakończenia, ale pod koniec zeszłego roku nieoczekiwanie ujawniono 12 zdjęć z komisariatu na Jezuickiej, pokazujących "nieformalną wizję lokalną". Miała ona służyć przygotowywaniu milicjantów do zeznawania w śledztwie dotyczącym śmierci maturzysty.

Śledztwo IPN ma ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za bezprawne działania władz - zacieranie dowodów, co uniemożliwiło zidentyfikowanie, oskarżenie i skazanie sprawców zabójstwa, a zarazem doprowadziło do skazania osób niewinnych. "Państwo wystąpiło wtedy jako poplecznik, chroniąc za pomocą swego aparatu osoby winne, skazując niewinnych oraz zastraszając świadków - mówił kilka lat temu ówczesny szef pionu śledczego IPN Witold Kulesza. "Szukamy centrum kierowniczego tych działań, a śledztwo ma doprowadzić do skazania osób, które dopuściły się przestępstw przeciw wymiarowi sprawiedliwości" - dodał, podkreślając, że może chodzić o osoby z MSW, Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratury, milicji oraz aparatu PZPR.(PAP)

wkt/ pz/ woj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)