Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śledztwo ws. wypadku śmigłowca z premierem Millerem - bliskie końca

0
Podziel się:

Biegli lekarze dokonali już ostatecznej
oceny obrażeń, jakich doznali uczestnicy katastrofy śmigłowca z
2003 r. z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie.
Prokuratura wojskowa zapowiada, że jeszcze w październiku
podejmie "merytoryczną decyzję" w śledztwie w tej sprawie.

Biegli lekarze dokonali już ostatecznej oceny obrażeń, jakich doznali uczestnicy katastrofy śmigłowca z 2003 r. z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. Prokuratura wojskowa zapowiada, że jeszcze w październiku podejmie "merytoryczną decyzję" w śledztwie w tej sprawie.

W maju tego roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie (WPO wznowiła śledztwo, w którym zarzuty już wcześniej postawiono pilotowi śmigłowca mjr. Markowi Miłoszowi. Jest on podejrzany o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa powstania katastrofy oraz o nieumyślne spowodowanie samej katastrofy - za co grozi do 8 lat więzienia. Miłosz przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia; ich treści nie ujawniono.

Od maja prokuratura czekała na dostarczenie przez biegłych analizy obrażeń, jakich doznali uczestnicy wypadku. Od tego, czy ich uszczerbek na zdrowiu był lekki czy ciężki, zależy bowiem ostateczna kwalifikacja prawna czynu zarzucanego Miłoszowi.

"Opinie biegłych właśnie wpływają; dokonujemy ich analizy" - powiedział w poniedziałek PAP mjr Ireneusz Szeląg, rzecznik prasowy WPO. Dodał, że jeszcze w październiku zapadnie decyzja w całej sprawie.

Prokuratura może wysłać akt oskarżenia wobec Miłosza do sądu. Teoretycznie może umorzyć śledztwo w całej sprawie.

Według komisji, która badała wypadek, pilot popełnił niezawiniony błąd, gdy wchodząc maszyną w chmury, gdzie było oblodzenie, nie włączył ręcznego trybu ogrzewania wlotów powietrza do silnika. Równocześnie podkreślono, że piloci nie mieli danych wskazujących na możliwość oblodzenia. Ta niewiedza co do warunków meteorologicznych - zdaniem komisji - usprawiedliwia pilota, który miał "fałszywy obraz pogody".

Śmigłowiec Mi-8 rozbił się po awarii obu silników 4 grudnia 2003 r. w pobliżu Piaseczna pod Warszawą. Tylko brawurowy manewr pilota, który z wyłączonymi silnikami wylądował w lesie, omijając pobliskie domy, nie doprowadził do większej tragedii. Nawet doświadczeni piloci podkreślali opanowanie i klasę mjr. Miłosza. Gdyby jednak kilkanaście minut wcześniej pilot włączył instalację likwidującą oblodzenie, prawdopodobnie nie doszłoby do awarii silników.

"Nie komentuję orzeczeń sądów ani prokuratury, mogę tylko powiedzieć, że chętnie będę dalej podróżował z panem majorem Miłoszem. Mam do niego zaufanie. Nigdy nie zapomnę, że uratował mi życie" - komentował zarzut wobec pilota Miller, który w wypadku doznał uszkodzenia dwóch kręgów piersiowych. Premier spędził w szpitalu sześć tygodni z przerwami.

W wypadku ucierpieli Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa. (PAP)

sta/ pz/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)