Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN nie uchylił immunitetu prezesowi wrocławskiego Sądu Apelacyjnego

0
Podziel się:

Sąd Najwyższy nie zgodził się w czwartek na
prowadzenie postępowania karnego przeciwko prezesowi Sądu
Apelacyjnego we Wrocławiu Marianowi G. i nie uchylił mu immunitetu
sędziowskiego. Zdaniem SN nastąpiło przedawnienie karalności
zarzucanego sędziemu czynu. Prokuratura podejrzewa, że prezes miał
przyjąć samochód jako łapówkę od przestępcy.

*Sąd Najwyższy nie zgodził się w czwartek na prowadzenie postępowania karnego przeciwko prezesowi Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu Marianowi G. i nie uchylił mu immunitetu sędziowskiego. Zdaniem SN nastąpiło przedawnienie karalności zarzucanego sędziemu czynu. Prokuratura podejrzewa, że prezes miał przyjąć samochód jako łapówkę od przestępcy. *

Jednocześnie SN uchylił wcześniejszą decyzję warszawskiego Sądu Apelacyjnego - działającego jako dyscyplinarny pierwszej instancji - o nie wyrażeniu zgody na pociągnięcie G. do odpowiedzialności karnej i nie uchyleniu mu immunitetu sędziowskiego. Według SN w postępowaniu prowadzonym SA w tej sprawie wystąpiły uchybienia.

SN w uzasadnieniu swojego orzeczenia podkreślił m.in., że chociaż stwierdzenie uchybień powinno spowodować ponowne prowadzenie postępowanie przez sąd dyscyplinarny pierwszej instancji, to skierowanie tej sprawy do ponownego rozpatrzenia "jest bezpodstawne, bo nastąpiło przedawnienie karalności czynu".

Z wnioskiem o uchylenie immunitetu wystąpiła na początku lutego Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu, która prowadzi śledztwo i chce postawić zarzuty sędziemu w związku ze sprawą korupcyjną. Prokuratura podejrzewa, że prezes miał przyjąć samochód jako łapówkę od przestępcy.

Warszawski Sąd Apelacyjny rozpatrywał na początku kwietnia, bez udziału mediów, sprawę sędziego G. Przesłuchał trzech świadków - "skruszonego" przestępcę Dariusza Sajdaka, od którego miał pochodzić samochód dla sędziego i którego zeznania go obciążają oraz byłych małżonków Bilińskich, od których formalnie sędzia miał samochód kupić.

Według mediów, sędzia miał jeździć trefnym samochodem przez 10 lat. Wóz był kradziony, miał m.in. przebite numery silnika. Sam prezes miał w ubiegłym roku być przesłuchany jako świadek i mówić wtedy w prokuraturze, że samochód kupił na giełdzie od przypadkowego mężczyzny, którego opisał - pisały media. Według nich, śledczy uznali dokumenty transakcji sprzedaży za sfałszowane, czemu sędzia zaprzeczył.

W ubiegłym roku prezes w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że za samochód zapłacił, a nie otrzymał go w prezencie. Przyznał jednak, że podczas zeznań źle opisał zawarcie transakcji.

Obciążający sędziego świadek - Sajdak -powiedział PAP w kwietniu, że przekazał samochód sędziemu, ponieważ liczył na jego pomoc prawną dla swoich spraw. Gdy nie uzyskał jej, zeznał prokuraturze o aucie. Zrobił to po latach, bo siedział w więzieniu za inne przestępstwa - wyjaśnił. Formalnie transakcję przeprowadził przez swojego znajomego - Bilińskiego.

Sędzia G. ma we wrocławskim środowisku prawniczym autorytet i jest szanowany, m.in. za to, że na początku stanu wojennego zrezygnował z pracy w sądzie wojskowym, bo nie chciał sądzić w procesach politycznych. Między innymi ten wątek życiorysu przedstawiał sądowi dyscyplinarnemu podczas posiedzenia broniący prezesa adwokat - dziekan okręgowej rady adwokackiej we Wrocławiu Henryk Rossa.

Sędzia G. jest też szefem Okręgowej Komisji Wyborczej we Wrocławiu. (PAP)

pro/ wkr/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)