Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN: podejrzani w sprawie ostrzału Nangar Khel zostają w areszcie

0
Podziel się:

Sześciu żołnierzy podejrzanych o zbrodnię wojenną
w Afganistanie, których zażalenia rozpatrywał Sąd Najwyższy,
pozostanie w areszcie.

Sześciu żołnierzy podejrzanych o zbrodnię wojenną w Afganistanie, których zażalenia rozpatrywał Sąd Najwyższy, pozostanie w areszcie.

Izba Wojskowa SN nie uwzględniła zażaleń obrony na przedłużenie aresztów wobec kpt. Olgierda C., ppor. Łukasza B., chor. Andrzeja O., plut. Tomasza B. oraz starszych szeregowych Damiana L. i Jacka J. Sprawa siódmego, st. szeregowego Roberta B., którego akta nie dotarły do SN na czas, będzie rozpatrzona w innym terminie.

Według SN, prokuratura uprawdopodobniła, że podejrzani popełnili zarzucane im czyny, istnieje też z ich strony obawa matactwa, wynikająca z zagrożenia surową karą.

Żołnierze z bielskiego batalionu desantowo-szturmowego zostali aresztowani w listopadzie 2007 r. W lutym Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przedłużył im areszty do 13 maja.

Tę decyzję zaskarżyli obrońcy, wnosząc o umożliwienie ich klientom odpowiadania z wolnej stopy. Jak podkreślali, wobec wojskowych - zamiast aresztu - właściwsze byłoby zastosowanie tzw. nieizolacyjnych środków zapobiegawczych. Chodzi np. o poręczenie majątkowe lub tzw. poręczenie osób godnych zaufania - zgłosili się m.in. twórca GROM gen. Sławomir Petelicki, dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak oraz - jak podkreślił w rozmowie z PAP mec. Tomasz Krzyżanowski - ok. 200 wojskowych z bielskiej jednostki i ok. 300 żołnierzy z Międzyrzecza.

Mecenasi wskazywali także na możliwość dozoru przełożonego, połączonego z zakazem opuszczania kraju. Sąd nie podzielił ich argumentacji.

Po ogłoszeniu decyzji SN mecenasi zapowiedzieli, że będą teraz wnioskować o uchylenie aresztu do prokuratury, która może podjąć decyzję w tej sprawie na każdym etapie śledztwa. "To przegrana bitwa, ale nie wojna" - powiedział mec. Piotr Kruszyński.

W podobnym tonie wypowiedziała się żona jednego z podejrzanych - Damiana L. "Nie załamiemy się, będziemy walczyć dalej, jest o kogo" - powiedziała dziennikarzom. "Ci, którzy nie zostali osadzeni w aresztach, niech zastanowią się co mówią i wezmą pod uwagę to, że są wysokie kary i osobiste rzeczy nie powinny wpływać na sprawę. To jest nie do pomyślenia, że kolega z wojska może zrobić taką krzywdę innemu i jego rodzinie" - dodała, nawiązując do zeznań świadków, które obciążają podejrzanych.

Ojciec jednego z żołnierzy, Władysław B. zapowiedział, że nie wyklucza skierowania sprawy do Trybunału w Strasburgu. "Konsultujemy tę kwestię; będziemy też zwracać się do eurodeputowanych" - dodał. Jak podkreślił, podejrzani po powrocie do kraju nie przeszli wszystkich koniecznych badań lekarskich. "Ta sprawa wciąż nie została nadrobiona. Chodzi m.in. o badania specjalistyczne, np. na ewentualne choroby czy pasożyty, związane z rejonem misji" - powiedział.

Po ogłoszeniu decyzji Władysław B. (ojciec Łukasza B.) ocenił, że sąd nie uwzględnił faktu, iż żołnierze wykonywali rozkaz i działali w najtrudniejszych warunkach. "Powinno się na to spojrzeć i zmienić kwalifikację ich czynu" - podkreślił.

W ocenie matki innego podejrzanego - Andrzeja O. - misja w Afganistanie była źle przygotowana, a odpowiedzialnością za to niektórzy chcą obarczyć żołnierzy. "Nie wszyscy mają najwyraźniej świadomość, że to co dzieje się w Afganistanie to nie zwykła misja, to partyzancka wojna" - mówiła. "A to, jak traktuje się dzielnych komandosów, to skandal i hańba. Nie mam słów" - powiedziała dziennikarzom.

Do ostrzału wioski doszło latem ubiegłego roku. W wyniku akcji 16 sierpnia zginęło sześcioro afgańskich cywili, dwie kolejne zmarły w wyniku odniesionych ran. Wśród ofiar były kobiety i dzieci. Sześciu żołnierzom prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara od 12 lat więzienia do dożywocia. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny - grozi mu do 25 lat więzienia. (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)