Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN: utrzymane nagany dla bielskich sędziów za akta, które leżały 10 lat za szafą

0
Podziel się:

Sąd Najwyższy utrzymał w piątek nagany dla
dwóch sędziów z Bielska-Białej: Aleksandry B.-Ś. i Jarosława G. za
nienapisane uzasadnienie do wyroku z 1996 roku, przez co sprawa
sprzed 10 lat nie mogła być oficjalnie zakończona. Jak się
okazało, akta tej sprawy zaginęły, bo leżały za szafą.

Sąd Najwyższy utrzymał w piątek nagany dla dwóch sędziów z Bielska-Białej: Aleksandry B.-Ś. i Jarosława G. za nienapisane uzasadnienie do wyroku z 1996 roku, przez co sprawa sprzed 10 lat nie mogła być oficjalnie zakończona. Jak się okazało, akta tej sprawy zaginęły, bo leżały za szafą.

Jednocześnie jednak SN nie uwzględnił odwołania ministra sprawiedliwości na niekorzyść obu sędziów, gdyż "w postępowaniu sędziów nie udowodniono świadomego działania". Aleksandra B.-Ś. i jej zwierzchnik, szef Wydziału Karnego bielskiego sądu Jarosław G. zostali ukarani w czerwcu 2007 roku naganami przez Sąd Dyscyplinarny w Katowicach.

O sędziach z Bielska-Białej było głośno w związku z zarzutami, jakie w ubiegłym roku sformułowała prokuratura. Według niej, w bielskim sądzie działała grupa przestępcza o charakterze korupcyjnym. Media donosiły m.in., że w Bielsku-Białej można sobie kupić umorzenie sprawy, korzystny wyrok czy odroczenie kary.

W październiku 2006 roku na konferencji prasowej w Katowicach ówczesny zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking informował o działalności w bielskim sądzie "zorganizowanej grupy przestępczej, która za łapówki załatwiała korzystne wyroki i rozstrzygnięcia w sprawach gospodarczych".

W piątek w swym odwołaniu minister sprawiedliwości m.in. zwracał uwagę na zarzuty, jakie stawia się niektórym bielskim sędziom, i argumentował, że "zbyt pochopnie nadano wiarygodność tłumaczeniu obu sędziów, że ich działanie było nieumyślne".

Jednak reprezentująca Aleksandrę B.-Ś. sędzia Renata Kawecka tłumaczyła, że cała sprawa była "nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności". "W 1996 roku Aleksandra B.-Ś. wróciła po urlopie i miała do uzupełnienia akta około 200 spraw. W zamieszaniu akta jednej ze spraw zsunęły się za szafę" - mówiła Kawecka. Jak dodała, akta zostały odnalezione dopiero w 2006 roku podczas remontu i wtedy Aleksandra B.-Ś. sama zgłosiła zaniedbanie.

Jej argumenty podzielił SN. Jak uzasadniał utrzymanie nagan i oddalenie odwołania ministra sędzia Józef Skwierawski, "twierdzenie, że sprawie trzeba się bliżej przyjrzeć, bo w bielskim sądzie jest jakaś korupcja, nie ma merytorycznego związku z rozpatrywanymi naganami". Jak dodał, niesporządzenie przez 10 lat pisemnego uzasadnienia "jest chyba rekordem Polski", ale nie ma podstaw do dopatrywania się innych motywów niż niedbałość.

Zdaniem SN, "na surowszą ocenę" zasługuje sędzia Jarosław G., gdyż jako zwierzchnik powinien dopilnować terminowości uzasadnienia wyroku każdej sprawy w wydziale.

Jak powiedziała PAP Kawecka, sprawa z 1996 roku dotyczy spowodowania wypadku drogowego i obecnie toczy się ponownie przed sądem.

We wrześniu SN utrzymał immunitet Aleksandrze B.-Ś., uznając, że dowody przedstawiane na poparcie zarzutów korupcyjnych, jakie były jej stawiane, są niewiarygodne.

Natomiast, jak pisała w początkach listopada "Rzeczpospolita", prokuratura w Bielsku-Białej zarzuca Jarosławowi G. przyjęcie 18 łapówek od pięciu do 18 tys. zł. Wobec innego z sędziów, Grzegorza W., Sąd Dyscyplinarny w Katowicach uznał, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przez niego kilku przestępstw korupcyjnych. (PAP)

mja/ wkr/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)