Były szef MON Aleksander Szczygło zeznał w środę, że o tym, iż w rejonie afgańskiej wioski Nangar Khel 16 sierpnia 2007 r. z rąk polskich żołnierzy zginęli cywile, dowiedział się jeszcze tego samego dnia.
Jak wyjaśnił, gdy był ministrem obrony, codziennie otrzymywał informację o sytuacji na misjach. "W przekazie podano, że w okolicach bazy Wazi Khwa doszło do incydentu, w wyniku którego zginęli cywile" - podał.
"Taka też informacja pojawiła się kilka dni później na stronie MON, głównie w oparciu o komunikat ISAF" - wskazał Szczygło.
Wojsko informowało początkowo, że transporter najechał na ładunek wybuchowy domowej roboty, a polscy żołnierze zostali ostrzelani. Podawano, że żołnierze odpowiedzieli ogniem ścigając zamachowców, w wyniku czego doszło do ofiar wśród ludności cywilnej. Podkreślano, że w efekcie akcji dwóch napastników zostało zatrzymanych.
Przedstawiciele wojska zapowiadali wtedy, że szczegóły sprawy zostaną podane po zakończeniu śledztwa, a wstępne ustalenia przekazano opinii publicznej, aby uniknąć zarzutu, że armia ukrywa zajście.
"Dochodzenie do ustalenia przebiegu zdarzenia to pewien proces" - podkreślał w środę Szczygło. "Jeśli ktoś mówi, że 23 sierpnia, czyli wtedy kiedy pokazał się komunikat MON-owski na naszej stronie dotyczący zdarzenia, wiedział, jaki był jego przebieg, to mogę mu powiedzieć: +pogratulować umiejętności przewidywania przyszłości+" - ocenił Szczygło w rozmowie z dziennikarzami po rozprawie. (PAP)
ktl/ bno/ gma/