Na szczycie UE w Brukseli doszło w piątek do wstępnego kompromisu Niemiec z Polską w sprawie podejmowania decyzji w Radzie UE - podały PAP niemieckie źródła dyplomatyczne. Polskie źródła zaprzeczają tym informacjom.
Rzecznik prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, David Martinon, powiedział na konferencji prasowej, że propozycja kompromisu została wysłana do Warszawy i jest analizowana przez premiera Jarosława Kaczyńskiego.
W Warszawie odbywa się, zwołane w trybie pilnym, spotkanie premiera z wicepremierami poświęcone negocjacjom w Brukseli.
Polska delegacja w Brukseli studzi entuzjazm w sprawie kompromisu. "Dopóki nie ma mandatu, nie ma porozumienia. Cały czas toczą się twarde negocjacje" - oświadczyły źródła bliskie polskim negocjatorom.
Zapowiedziały, że w najbliższym czasie dojdzie do kolejnego spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z kanclerz Niemiec Angelą Merkel oraz prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. "Mamy dla nich propozycję ostatniej szansy" - dodały.
Tymczasem, jak dowiaduje się PAP, wstępne porozumienie przewiduje, że do 2014 roku będą obowiązywały korzystne dla Polski zasady głosowania w Radzie UE, a hamulec bezpieczeństwa - tzw. kompromis z Joaniny, który miał obowiązywać według eurokonstytucji do 2014 roku - ma być mechanizmem "na zawsze". Ponadto Polska i Hiszpania mają dostać dodatkowych eurodeputowanych (14 do podziału dla obu krajów).
Źródła niemieckie zastrzegają, że wstępne porozumienie będzie teraz przedmiotem dyskusji w gronie "27".
"Nigdy nie byliśmy tak blisko porozumienia... albo braku porozumienia" - przedstawił sytuację rzecznik prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego na konferencji prasowej.
David Martinon zapowiedział, że Sarkozy wesprze Niemców, by przekonać pozostałych partnerów w UE do zgody na ten kompromis.
Także brytyjskie źródła mówią w Brukseli, że osiągnięto wstępny kompromis.
Informacje o tym, że Warszawa i Madryt dostaną więcej eurodeputowanych od 2009 roku, potwierdził w rozmowie z PAP szef Komisji ds. konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego Niemiec Jo Leinen. "Mamy do rozdysponowania 16 wolnych miejsc w Parlamencie Europejskim, zasadniczo dotyczyć to będzie Polski i Hiszpanii" - powiedział Leinen.
Oba te kraje na szczycie w Nicei w 2000 roku, kiedy przyjmowano traktat nicejski, dostały zbyt małą liczbę eurodeputowanych w stosunku do liczby mieszkańców (po 50 posłów, Niemcy - 99, a np. Luksemburg - 6). Te straty zostały zrekompensowane w Radzie UE, gdzie Madryt i Warszawa dostały aż po 27 głosów, a Niemcy tylko dwa więcej - 29.
Kwestia eurodeputowanych miała być wstępnie ustalona już pierwszego dnia szczytu podczas spotkania kanclerz Angeli Merkel z szefem PE Hansem-Gertem Poetteringiem. Ten na konferencji prasowej przyznał, że "PE jest otwarty na propozycję Rady dotyczącą zwiększenia liczby eurodeputowanych".
Od czwartku trwa w Brukseli szczyt europejski, którego celem jest przyjęcie mandatu na otwarcie Konferencji Międzyrządowej. Ma ona do końca roku przyjąć nowy traktat UE. Zastąpi on eurokonstytucję odrzuconą przez Francję i Holandię w referendach.(PAP)