16.3.Warszawa (PAP) - Propozycja oferowania państwom starającym się o wejście do UE statusu członka stowarzyszonego jest - według byłego negocjatora i b.wiceministra spraw zagranicznych Jana Truszczyńskiego - nieefektywnym narzędziem polityki międzynarodowej.
Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję, w której apeluje, by jeszcze w tym roku Unia Europejska określiła swoje granice. Europosłowie chcą, by przed kolejnym rozszerzeniem została uwzględniona zdolność Unii do przyjmowania kolejnych członków i proponują kolejnym krajom "utrzymywanie wielostronnych, bliskich stosunków z UE".
"To są patenty nieefektywne jako środek wywierania wpływu w stosunkach międzynarodowych i nie są w żadnym stopniu atrakcyjne dla władz w krajach, które starają się o członkostwo w UE" - powiedział PAP w czwartek Truszczyński. Wyjaśnił, że "każdy stan poniżej członkostwa" musi być odbierany jako porażka, utrudnienie w utrzymaniu popularności i akceptacji społecznej dla prowadzonej przez te władze polityki.
"Myślenie o tym, czym miałoby być to stowarzyszone członkostwo, jest wróżeniem z fusów" - zastrzegł. Były negocjator uważa bowiem, że dopóki nie sprecyzowano stanu pośredniego między stowarzyszeniem, partnerstwem, partnerstwem specjalnym a pełnym członkostwem, to do propozycji Parlamentu trudno się bardziej konkretnie odnieść.
"Najłatwiej jest powiedzieć, że w traktatach założycielskich UE nie są przewidziane żadne stany pośrednie i idąc w ślad za tym powiedzieć, że nie ma w związku z tym rozwiązań instytucjonalnych, które dawałyby wyważony bilans kosztów i korzyści Unii Europejskiej i takiemu państwu na specjalnym statusie" - zauważył Truszczyński.
Przyznał, że zawsze można stworzyć kolejną umowę międzynarodową. "Ale jak zapewnić kompatybilność tej umowy z procesem decyzyjnym w UE, jak dać takiemu sąsiadowi poczucie, że rzeczywiście ma na coś wpływ, a jednocześnie zachować sobie wyłączną gestię decyzyjną i zmuszać de facto takiego sąsiada do akceptacji tego, co kraje członkowskie postanowiły - ja nie mam pojęcia, jak coś takiego zrobić" - dodał.
Zwrócił przy tym uwagę, że nawet państwa Europejskiego Obszaru Gospodarczego (poza państwami członkowskimi Unii do EOG należą Norwegia, Islandia i Lichtenstein) nie mają statusu, który można byłoby określić mianem członkostwa stowarzyszonego, mimo że ich status i udział w procesie unijnej integracji jest wyższy niż któregokolwiek innego państwa sąsiadującego z UE.
Były negocjator przypomniał, że kraje EOG uczestniczą w procesie integracji europejskiej w różnych, zaawansowanych formach i stanowią - z wyjątkiem handlu produktami rolnymi - część jednolitego rynku Unii. Żadne z nich nie podejmuje jednak decyzji na prawach członka - w sprawach jednolitego rynku w ogóle nie decydują, natomiast mają obowiązek przyjmowania dorobku prawnego Unii w tej dziedzinie.
Truszczyński uważa, że czwartkowa rezolucja PE wpisuje się w tegoroczny plan prac Unii Europejskiej, bo - jak przewiduje - "w drugiej połowie roku musi dojść do debaty na temat stanu procesu rozszerzenia".(PAP)
bba/ itm/