Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan nazwał sukcesem operację przeciwko kurdyjskim rebeliantom przeprowadzoną w nocy z soboty na niedzielę przez tureckie lotnictwo w północnym Iraku.
Erdogan pogratulował armii i ogłosił, że "według naszych wstępnych ustaleń operacja, przeprowadzona pod osłoną nocy, powiodła się". Prywatna turecka telewizja NTV poinformowała, że uczestniczyło w niej ok. 50 samolotów i wszystkie bezpiecznie powróciły do baz w kraju.
Szef rządu powtórzył, że w celu rozbicia grup kurdyjskich rebeliantów Ankara jest gotowa użyć wszelkich środków - dyplomatycznych, ekonomicznych i militarnych. Zaznaczył, że "walka o jedność kraju i pokój będzie kontynuowana zarówno w granicach Turcji, jak i poza nimi".
Wicepremier Cemil Cicek wezwał kurdyjskich separatystów, by się poddali, i ostrzegł przed kolejnymi atakami.
Irackie władze podały, że podczas tureckiego nalotu zbombardowanych zostało kilka wiosek, a jedna kobieta zginęła. Burmistrz miasta Sankasar (na północ od kurdyjskiej Sujemanii) powiedział, że w okolicznych wsiach zniszczonych zostało co najmniej 10 domów, a ok. 200 rodzin uciekło. Zbombardowane wsie leżą ok. 100 km na południe od granicy tureckiej.
Turcja zgromadziła na granicy z Irakiem 100 tys. żołnierzy.
Zdaniem tureckiej armii, w przygranicznych kryjówkach na północy Iraku może ukrywać się do 4 tys. separatystów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Od roku 1984 PKK toczy z tureckimi siłami bezpieczeństwa walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów kraju. Konflikt pochłonął dotychczas około 30 tys. ofiar śmiertelnych. (PAP)
ksaj/ je/
1901 1713 0693 1901 arch.