Premier Donald Tusk poinformował, że jego przedstawiciel uczestniczył w szczycie na temat bezpieczeństwa energetycznego w Kijowie w ramach polskiej delegacji, której przewodniczy prezydent.
"Pan prezydent zapraszał mnie na ten szczyt w Kijowie, ale nie było takiej potrzeby, by uczestniczyli w nim zarówno premier, jak i prezydent" - powiedział Tusk.
Osobiście z prezydentem na trzygodzinnym spotkaniu omawialiśmy sprawy dotyczące szczytu, były też inne spotkania ludzi z naszego otoczenia, by przygotować się do tego spotkania - przypomniał.
Premier podał, że z prezydentem w Kijowie jest jego bliski współpracownik Wojciech Zajączkowski - odpowiedzialny w kancelarii premiera za przygotowywanie prac zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego. "Prezydent powiedział - co stało się faktem, bo mam na bieżąco relacje ze szczytu - że będzie bardzo blisko współpracował z panem Zajączkowskim" - powiedział.
"Cieszę się, z tego, bo zależało mi na przełomie, jeśli chodzi o kluczowe sprawy zagraniczne. Różnię się z panem prezydentem, mam różne zdanie na różne sprawy, ale musimy ze sobą współpracować" - powiedział.
Mam nadzieję, że w kluczowych i ważnych sprawach, np. jak polityka wschodnia uda mi się przekonać go do mojego punktu widzenia - powiedział. "Ale żeby przekonywać, to trzeba współpracować i dlatego taka współpraca - także w Kijowie - ma miejsce" - dodał.
W kijowskim szczycie bierze udział siedmiu prezydentów: Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, Azerbejdżanu i Gruzji. Wbrew zapowiedziom nie ma na nim przywódców Rumunii i Mołdawii. Na spotkanie przybyli przedstawiciele tych państw, a także reprezentanci Unii Europejskiej, Słowacji, Kazachstanu, Bułgarii i Stanów Zjednoczonych.
Wszystkie kraje uczestniczące w kijowskim szczycie energetycznym podpisały wspólną deklarację dotyczącą bezpieczeństwa energetycznego - poinformował prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. (PAP)
ago/ krf/