(uściślenie wysokości emerytury pani Cresson)
11.7.Bruksela (PAP) - Francuska premier z lat 1991-92, a potem unijna komisarz ds. badań i nauki (1995-99) Edith Cresson, oskarżona o nepotyzm i trwonienie pieniędzy z unijnej kasy, nie poniesie z tego powodu konsekwencji finansowych - uznał we wtorek Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.
W 1999 roku skandal z jej udziałem był jednym z powodów ustąpienia w niesławie Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Jacques'a Santera.
Sprawę przeciwko pani komisarz wniosła w 2004 roku sama Komisja Europejska (KE). We wtorek trybunał uznał, że Edith Cresson "dopuściła się istotnej wagi naruszenia", zatrudniając w 1995 roku w KE na stanowisku eksperta naukowego o bliżej nie sprecyzowanych kompetencjach dentystę Rene Berthelota, swojego dobrego znajomego z rodzinnego miasta.
W ciągu dwóch i pół roku świetnie płatnej pracy zdołał napisać 24 strony "ekspertyz" m.in. na temat HIV/AIDS.
Trybunał stwierdził, że Berthelot w istocie wykonywał obowiązki osobistego doradcy w gabinecie politycznym pani Cresson, "mimo że gabinet ten miał już pełną obsadę, a Berthelot przekroczył dopuszczalny na tym stanowisku wiek" - 66 lat.
Trybunał nie poszedł śladem opinii rzecznika generalnego, który w takcie procesu zaproponował karę dla 72-letniej dzisiaj pani Cresson - odebranie jej połowy unijnej emerytury. Komisja Europejska podała we wtorek po naciskach dziennikarzy, że emerytura ta wynosi 3,6 tys. euro miesięcznie.
"Postępowanie członków Komisji winno być bez zarzutu" - zwrócił uwagę trybunał, ale orzekł, że w tym wypadku "samo stwierdzenie naruszenia stanowi odpowiednią sankcję i można wobec tego zwolnić panią Cresson z sankcji w postaci pozbawienia prawa do emerytury lub innych podobnych korzyści".
Komisja Europejska uważa, że wyrok zamyka sprawę i nie ma żadnych podstaw, by karać finansowo byłą premier. "Rozstrzygnięcie nie pozostawia żadnych wątpliwości. Trybunał miał ostatnie słowo w tej sprawie" - powiedział rzecznik KE Johannes Laitenberger.
Michał Kot (PAP)
kot/ icz/ kd/ ap/