Przywódcy państw UE będą zastanawiać się w czwartek i piątek na szczycie w Brukseli, co z dalszym rozszerzeniem Unii - z jednej strony muszą wywiązać się ze zobowiązań, zwłaszcza wobec krajów bałkańskich, z drugiej - stawić czoło rosnącej niechęci obywateli UE do dalszego rozszerzenia.
"Ważne jest zapewnienie, by UE kontynuowała i pogłębiała swój rozwój, kontynuując proces rozszerzenia" - brzmi projekt wniosków, jakie mają przyjąć na szczycie przywódcy państw UE. Ale "tempo rozszerzenia musi uwzględniać zdolność Unii do przyjęcia nowych członków".
Wydaje się więc, że po przyjęciu 1 stycznia Bułgarii i Rumunii proces dalszego rozszerzania UE, nawet jeśli będzie kontynuowany, nieco spowolnieje. Przynajmniej do czasu przeprowadzenia reform instytucjonalnych, czyli wyjścia z impasu w sprawie unijnej konstytucji po ubiegłorocznych referendach we Francji i Holandii.
Pierwszą oznaką osłabienia w UE głosów zwolenników rozszerzenia była poniedziałkowa decyzja o wstrzymaniu częściowych negocjacji członkowskich z Turcją, z powodu nieuznawania przez Ankarę Cypru. Tym samym przywódcy będą mieć na szczycie więcej czasu, by rozmawiać ogólnie o procesie rozszerzenia.
"Musimy przyjąć nowy konsensus co do rozszerzenia - tak, by stopniowo przyjmować nowych członków zgodnie z danymi im zobowiązaniami, oceniając ich rygorystycznie i zapewniając, że kolejne rozszerzenie odbędzie się z poszanowaniem zdolności integracyjnych" - powiedział we wtorek komisarz ds. rozszerzenia Olli Rehn.
Dwudniowe spotkanie, w którym weźmie udział prezydent Lech Kaczyński, będzie okazją, by sprecyzować, czym są owe "zdolności integracyjne UE", o których coraz częściej mówi się jako warunku dalszego rozszerzenia, i jaki mają one związek z planowanymi reformami instytucjonalnymi.
"By podtrzymać zdolności integracyjne UE, kraje przystępujące muszą być gotowe w pełni wziąć na siebie obowiązki wynikające z członkostwa, Unia zaś musi być w stanie działać skutecznie i rozwijać się. Te dwa aspekty są kluczowe, by zapewnić poparcie opinii publicznej" - głosi projekt wniosków.
Dla eurodpeutowanych, którzy przyjęli w środę raport w sprawie zdolności integracyjnych, sprawa jest jasna: UE musi przejść głęboką reformę instytucjonalną i budżetową. Inaczej nie będzie w stanie przyjąć kolejnych członków.
Także Komisja Europejska podkreśla, że przed przyjęciem do swojego grona jakiegokolwiek nowego kraju licząca od 1 stycznia przyszłego roku 27 członków Unia Europejska musi zdobyć się na konieczne reformy instytucjonalne - ułatwiające proces podejmowania decyzji poprzez odchodzenie od zasady jednomyślności w procesie decyzyjnym w coraz większej liczbie polityk. Bez tego nie może być mowy o zwiększeniu efektywności - przekonuje KE. Unia musi bowiem, niezależnie od procesu rozszerzenia, być w stanie pogłębiać swoją wewnętrzną integrację.
Szef KE zwraca też uwagę na rosnący sceptycyzm Europejczyków w sprawie rozszerzenia. "Rozszerzenie jest korzystne zarówno dla obecnych członków, jak i przystępujących do UE krajów. Ale musi ono być przeprowadzane w sposób demokratyczny - musimy uzyskać zaufanie Europejczyków" - powiedział Jose Barroso.
Przywódcy zebrani na szczycie potwierdzą aspiracje europejskie Chorwacji i innych krajów Zachodnich Bałkanów - w tej sprawie panuje konsensus państw UE. Podkreślą jednak, że Unia będzie bardzo rygorystycznie monitorować postępy krajów kandydujących: Turcji, Chorwacji, a w przyszłości także Bałkanów Zachodnich.
"Trudne kwestie, takie jak konieczne reformy administracyjne albo dotyczące wymiaru sprawiedliwości, a także walki z korupcją, będą musiały być rozwiązane na wczesnym etapie - głosi projekt wniosków końcowych. - Unia powstrzyma się od wyznaczania jakiejkolwiek daty docelowej przystąpienia danego kraju, dopóki negocjacje nie będą bliskie końca".
Inga Czerny i Michał Kot (PAP)
icz/ kot/ mc/