Wszystko wskazuje na to, że po naprawie sufitu w siedzibie Parlamentu Europejskiego (PE) w Strasburgu październikowa sesja PE odbędzie się znowu w tym francuskim mieście - poinformował w piątek rzecznik PE Jaume Duch.
"Formalna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w poniedziałek, przez Konferencję Przewodniczących (szefów frakcji politycznych - PAP), ale wszystko wskazuje na to, że będzie ona pozytywna. To znaczy październikowa sesja odbędzie się w Strasburgu" - powiedział na konferencji prasowej Duch.
Specjalna komisja przygotowała pozytywny raport z naprawy sufitu w sali obrad PE, który zawalił się na początku sierpnia. Na puste na szczęście wówczas fotele eurodeputowanych spadło dziesięć ton gruzu. Dwie wrześniowe sesje PE przeniesiono w związku z wypadkiem do Brukseli.
"Strasburg ma teraz najbardziej bezpieczny sufit w Europie" - powiedział wiceprzewodniczący PE Gerard Onesta, odpowiedzialny za nieruchomości w europarlamencie. Jak dodał, przy okazji naprawy, "sprawdzono każdy centymetr kwadratowy całego budynku", by upewnić się, że jest bezpieczny.
Koszty naprawy sufitu sali posiedzeń w Strasburgu, szacowane na 4- 4,5 mln euro, zostaną pokryte w ramach gwarancji obowiązującej do końca tego roku.
Wypadek ożywił dyskusję, że należy skończyć z utrzymywaniem dwóch siedzib Parlamentu Europejskiego i stale organizować sesje plenarne w Brukseli, gdzie odbywają się posiedzenia komisji parlamentarnych i spotkania frakcji politycznych i siłą rzeczy eurodeputowani spędzają większość czasu. Jedynie dwanaście dorocznych sesji plenarnych - zgodnie z traktatem UE - ma miejsce w Strasburgu.
Podnoszonym - także przez eurodeputowanych - argumentem przeciwko Strasburgowi są szacowane na co najmniej 200 mln euro rocznie koszty wyjazdów 785 eurodeputowanych i tysięcy funkcjonariuszy, asystentów i tłumaczy na czterodniowe sesje, razem z tonami parlamentarnych dokumentów.
Strasburg, miejsce pojednania francusko-niemieckiego, jest oficjalną siedziba PE zgodnie z traktatem UE. By to zmienić, potrzeba jednomyślnej decyzji wszystkich państw, w tym Francji, na co ta - jak podkreślił prezydent Nicolas Sarkozy - nie wyraża zgody.
Inga Czerny (PAP)
icz/ ap/
