Aby dać dobry przykład i ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, premierzy krajów Beneluksu (Belgii, Holandii i Luksemburga) polecą jednym samolotem do Lizbony na uroczystość podpisania nowego traktatu UE 13 grudnia.
Jak informuje w czwartek portal EuObserver.com, powołując się na rzecznika rządu holenderskiego, premierzy Guy Verhofstadt, Jan Peter Balkenende i Jean-Claude Juncker zdecydowali się polecieć jednym samolotem po serii krytyki, że spotkanie w Lizbonie to "niepotrzebny latający cyrk".
W stolicy Portugalii ma się bowiem odbyć jedynie krótka ceremonia podpisania nowego Traktatu Reformującego UE. Serwis prasowy portugalskiego przewodnictwa z góry poinformował, że nie będzie nawet konferencji prasowej. Potem przywódcy 27 państw UE i towarzyszące im delegacje będą musiały przylecieć na odbywający się nazajutrz, tradycyjny grudniowy szczyt UE w Brukseli.
Nieoficjalnie wiadomo, że Portugalia próbowała przenieść miejsce grudniowego szczytu do Lizbony, co zaoszczędziłoby przywódcom i dziennikarzom zbędnych podróży i zmniejszyło emisję CO2 przez samoloty. Stanowczo zaprotestowała jednak Belgia, która "goszczenie" szczytów ma zagwarantowane w traktacie.
Portugalia nie chciała natomiast słyszeć o podpisywaniu traktatu w Brukseli zamiast w Lizbonie. Portugalczycy liczą bowiem, że do nowego Traktatu Reformującego przylgnie zwyczajowa nazwa "Traktat z Lizbony".
Wspólny samolot przywódców Beneluksu wystartuje z Hagi z premierem Balkenende na pokładzie, potem zabierze Verhofstadta i Junckera w Brukseli, a dopiero potem poleci do Lizbony.
"Celem jest danie dobrego przykładu w kontekście dyskusji o zmianach klimatycznych" - powiedział rzecznik holenderskiego rządu.
Inga Czerny(PAP)
icz/ kot/ kar/
